Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
· Instytut Ordo Iuris przekazał wojewodzie wielkopolskiemu analizę wybranych założeń uchwalonej Strategii Oświatowej Miasta Poznania, wzywając go do podjęcia stosownych działań nadzorczych, w tym do stwierdzenia nieważności uchwały rady miejskiej.
Rozpoczęta pod koniec ubiegłego roku procedura rewolucji w unijnych traktatach będzie de facto likwidacją Polski jako niepodległego i demokratycznego państwa, w którym to Polacy są suwerenem. Polski rząd nie będzie już mógł zrobić nic, by powstrzymać ideologie niszczące polskie rodziny, deprawujące dzieci i dewastujące gospodarkę.
· W Grupie Roboczej Rady Praw Człowieka ONZ trwają prace nad projektem nowego traktatu międzynarodowego - Paktu na rzecz Prawa do Rozwoju.
· Instytut Ordo Iuris przekazał wojewodzie wielkopolskiemu analizę wybranych założeń uchwalonej Strategii Oświatowej Miasta Poznania, wzywając go do podjęcia stosownych działań nadzorczych, w tym do stwierdzenia nieważności uchwały rady miejskiej.
18.03.2024
Rozpoczęta pod koniec ubiegłego roku procedura rewolucji w unijnych traktatach będzie de facto likwidacją Polski jako niepodległego i demokratycznego państwa, w którym to Polacy są suwerenem. Polski rząd nie będzie już mógł zrobić nic, by powstrzymać ideologie niszczące polskie rodziny, deprawujące dzieci i dewastujące gospodarkę.
· W Grupie Roboczej Rady Praw Człowieka ONZ trwają prace nad projektem nowego traktatu międzynarodowego - Paktu na rzecz Prawa do Rozwoju.
Warto rozmawiać. Ale czy da się rozmawiać na takich warunkach?
Zacznę od osobistego wspomnienia, które ułatwi zrozumienie obecnej sytuacji. Otóż w roku 1994 po raz pierwszy przyjąłem propozycję pracy w Telewizji Polskiej. Mój przyjaciel Piotr Zaremba został szefem działu publicystyki w Jedynce, i zaproponował mi, abym był jego zastępcą odpowiedzianym za tematy polityczne.
18.03.2024
Rozpoczęta pod koniec ubiegłego roku procedura rewolucji w unijnych traktatach będzie de facto likwidacją Polski jako niepodległego i demokratycznego państwa, w którym to Polacy są suwerenem. Polski rząd nie będzie już mógł zrobić nic, by powstrzymać ideologie niszczące polskie rodziny, deprawujące dzieci i dewastujące gospodarkę. Oczywiście naiwnością byłaby wiara w to, że unijny „rozbiór” Polski zostanie zablokowany przez rząd Donalda Tuska. Tym bardziej, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jeszcze do niedawna zasiadał w kierownictwie europarlamentarnej Grupy Spinellego, nazwanej na część włoskiego komunisty, który otwarcie wzywał do zniesienia podziału Europy na suwerenne państwa narodowe i stworzenia jednego europejskiego superpaństwa. W tej dramatycznej sytuacji musimy wziąć sprawy w swoje ręce!
Otwieramy oczy Europejczykom
Dlatego już od kilku miesięcy jeździmy po całej Polsce i wyjaśniamy rodakom skalę zagrożenia, by w decydującym momencie odrzucili unijny „traktat rozbiorowy” w referendum, które zdecyduje o naszej niepodległości. W ostatnim czasie spotkałem się między innymi z mieszkańcami Jasła, Mielca, Częstochowy, Zawiercia i Dąbrowy Górniczej, Suwałk, Lublina, Nowego Targu i Rzeszowa.
Niezależnie od rozmów z Polakami, musimy wzniecić opór wobec „Imperium Europa ze stolicą w Brukseli i Berlinie” także w innych, bliskich nam narodach. Dlatego w ubiegłym tygodniu – na specjalne zaproszenie węgierskiego Mathias Corvinus Collegium – odwiedziłem Budapeszt, gdzie wziąłem udział w konferencji na temat 30. rocznicy wejścia w życie Traktatu z Maastricht, który powołał do życia Unię Europejską. W ubiegłym miesiącu przemawiałem natomiast na Polsko-Węgierskim Forum Współpracy Politycznej. Uczestnikom obu tych wydarzeń wręczałem raport Ordo Iuris, ujawniający, na czym konkretnie będzie polegać wdrożenie proponowanych zmian traktatowych i dlaczego te zmiany będą oznaczać całkowitą likwidację suwerenności państw członkowskich UE. Nasz raport jest już także intensywnie promowany i rozpowszechniany przez naszych przyjaciół z węgierskiego Centrum Praw Podstawowych.
Innym europejskim państwem, w którym możemy pokładać pewne nadzieje jest Chorwacja. W Zagrzebiu już kilka lat temu został powołany chorwacki odział Instytutu Ordo Iuris, którego liderzy odwiedzają nas w tym tygodniu Warszawie, by czerpać inspirację do dalszej pracy w Chorwacji. Mam wielką nadzieję, że dzięki tej wizycie „Ordo Iuris Chorwacja” dotrze z ostrzeżeniem do Chorwatów, którzy tak dobrze pamiętają przecież własną zbrojną walkę o niepodległość.
Podobne rozmowy prowadzimy już z partnerami z Włoch, Hiszpanii, Czech, Słowacji, Rumunii, Bułgarii i Litwy. W ubiegłym tygodniu odwiedzili nas także politycy z Francji, zaniepokojeni bezprawiem rządu Donalda Tuska. Z nimi również rozmawialiśmy o zagrożeniach płynących ze zmian traktatowych dla Francji.
Gdy nie można liczyć na MSZ w Warszawie, musimy sami stawać w obronie polskiej suwerenności.
Uczymy się od najlepszych
Nasze kompleksowe działania w obronie przed europejskim rozbiorem Polski nie byłyby kompletne bez włączenia w nie naszego głównego partnera spoza UE, czyli Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej, że to właśnie wypchnięcie USA z Europy jest realnym celem stworzenia unijnej armii, która ma stanowić alternatywę dla NATO – bardziej otwartą na wymarzoną przez Niemcy współpracę z Rosją.
Dlatego w ostatnich miesiącach odbyliśmy bardzo owocne podróże do Stanów Zjednoczonych. Do USA przylecieliśmy pod koniec lutego – na specjalne zaproszenie The Heritage Foundation, czyli jednego z najbardziej wpływowych konserwatywnych think tanków na świecie. Ten renomowany ośrodek amerykańskiej myśli konserwatywnej już od 50-ciu lat skutecznie wpływa na agendę partii republikańskiej, realnie zmieniając amerykańską politykę. Już od czasów Ronalda Reagana, znaczna część programu republikańskich prezydentów wykuwana jest w The Heritage Foundation.
Z przedstawicielami The Heritage Foundation spotkaliśmy się po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku. Było to jedno z najważniejszych spotkań w trakcie naszych podróży do Stanów Zjednoczonych. Pozwoliło nam nie tylko zasięgnąć cennej wiedzy dotyczącej praktycznych aspektów budowy i zarządzania skuteczną i wpływową organizacją społeczną, ale także rozpocząć współpracę, której efektem będą wspólne projekty badawcze, analityczne i komunikacyjne.
Przy okazji rozmawialiśmy także z przedstawicielami The Heritage Foundation o możliwości wysyłania do Waszyngtonu naszych najbardziej zdolnych stażystów, którzy będą mogli z bliska przyglądać się codziennej pracy naszych amerykańskich partnerów i przenosić najlepsze wzorce do bieżącej pracy Instytutu Ordo Iuris.
Wspólnie przeciwko dyktatowi genderystów
Zorganizowana przez The Heritage Foundation konferencja dotyczyła narodowych i międzynarodowym zagrożeń związanych z globalnym dyktatem ideologii gender. Udział wzięli w niej politycy, dziennikarze, prawnicy i naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Węgier, Hiszpanii, Włoch, Brazylii, Kanady… i Polski.
Mówiąc o problemach związanych z narastającym totalitaryzmem genderowej ideologii w Europie, przedstawiałem polską perspektywę na te zagadnienia w trakcie panelu, w którym udział wziął także prezes włoskiego Centro Studi Machiavelli Daniele Scalea, były Minister Spraw Zagranicznych Brazylii Ernesto Araújo i węgierski publicysta Gergely Szilvay.
Konferencja zaowocowała podpisaniem wspólnego oświadczenia i zawiązaniem międzynarodowej koalicji pod hasłem "Zjednoczeni: stawiamy czoła ideologii gender".
Gdy w Polsce realizacja genderowej polityki uchodzi wciąż za dowód „postępu i nowoczesności”, w Stanach Zjednoczonych genderyści są już w odwrocie. Sprzeciw wobec genderowej indoktrynacji dzieci i młodzieży w szkołach oraz masowego okaleczenia zmanipulowanych nastolatków w ramach tzw. zmiany płci jest dziś w Stanach Zjednoczonych przedmiotem burzliwej debaty i jednym z ważnych elementów trwającej kampanii prezydenckiej. Chemicznego i chirurgicznego kastrowania nieletnich zakazało już ponad 20 stanów w USA. W Polsce pierwszy taki projekt ustawy przygotował… Instytut Ordo Iuris (co odbiło się szerokim echem w polskich mediach. Dziennik „Rzeczpospolita” pisał o naszej ustawie na pierwszej stronie).
Powoływanie się na doświadczenia państw, które przez lata trwały w genderowym szaleństwie i których narody zaczynają się właśnie budzić, będzie kluczowe także w naszej krajowej debacie publicznej. Dlatego nasza współpraca z Amerykanami ma i będzie miała wielkie przełożenia na naszą skuteczność w Polsce.
Z wizytą u amerykańskich decydentów
Przy okazji wizyty w Waszyngtonie, odbyliśmy szereg innych spotkań, które zresztą szczegółowo opisała „Gazeta Wyborcza”. Jej dziennikarze szczególnie dużo uwagi poświęcili naszemu spotkaniu z Groverem Norquistem, przyznając, że „jego wpływ na amerykańską gospodarkę jest ogromny”. „Wyborcza” z niepokojem pisała o tym, że mogliśmy rozmawiać z założycielem Americans for Tax Reform („Amerykanie za reformą podatkową”) o jego wybitnie skutecznych metodach wpływania na polityków. Istotnie, Grover Norquist jest osobą, z której można brać przykład, bo to między innymi jego praca sprawia, że partia republikańska w USA od kilkudziesięciu lat nie zgadza się na podwyższanie podatków.
Spotkaliśmy się też z senator Cindy Hyde-Smith, której sprzeciw doprowadził w dniach naszej wizyty do zablokowania ustawy, która miała podważyć suwerenność stanów i ich prawo do ograniczania procedur in-vitro. Zablokowana przez senator Hyde-Smith ustawa powstała w reakcji na przełomowy wyrok Sądu Najwyższego Alabamy, który orzekł, że zamrożone zarodki powstałe z zapłodnienia in vitro mogą być prawnie uznane za nienarodzone dzieci, a przypadkowe zniszczenie zarodków może być zrównane z doprowadzeniem do śmierci nieletniego.
Odbyliśmy także długą, owocną rozmowę z członkiem Izby Reprezentantów Petem Sessionsem, szczególnie zainteresowanym zagrożeniami związanymi z projektem budowy unijnego superpaństwa – szczególnie tymi zagrożeniami, które dotkną bezpośrednio amerykańskich interesów. To spotkanie oburzyło dziennikarzy „Gazety Wyborczej” ze względu na to, że… prapradziadek (sic!) Peta Sessionsa był plantatorem bawełny i posiadał niewolników.
W amerykańskim Kongresie spotkaliśmy się także z kongresmen Marjorie Taylor Greene i kongresmenem Barrym Loudermilkiem.
Nasz głos wybrzmiał w ONZ
Jeszcze w listopadzie uczestniczyliśmy w V. Transatlantyckim Szczycie Praw Człowieka, zorganizowanym w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku w 75. rocznicę podpisania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Do Stanów Zjednoczonych przylecieliśmy wówczas na specjalne zaproszenie Political Network for Values. To właśnie dzięki staraniom tej organizacji, w siedzibie ONZ zgromadzili się w tych dniach przedstawiciele największych na świecie organizacji społecznych i think-tanków, zajmujących się na co dzień obroną życia, rodziny i wolności – w tym między innymi Family Watch International, Alliance Defending Freedom, The Center for Family and Human Rights, International Organisation for the Family, Center for Fundamental Rights, The Heritage Foundation i… Instytut Ordo Iuris.
Dzięki temu wydarzeniu, na forum ONZ wybrzmiało mocno i jednoznacznie, że Powszechna Deklaracja Praw Człowieka nie może być używana do narzucania aborcji i ideologii gender. Szczyt stał się okazją, by przypomnieć światu prawdziwe korzenie powstania systemu praw człowieka oraz idei przyświecających autorom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Instytut Ordo Iuris na stałe w Nowym Jorku
Wizytę w Nowym Jorku wykorzystaliśmy także do sformalizowania stałego przedstawicielstwa Instytutu Ordo Iuris przy ONZ. Ordo Iuris będzie wkrótce pierwszą konserwatywną organizacją pozarządową w Europie, posiadającą stałego przedstawiciela przy ONZ.
Dzięki wsparciu amerykańskiej Polonii i kontaktom z konserwatywnymi organizacjami pozarządowymi z USA, przedstawiciele Ordo Iuris International będą mogli na miejscu monitorować i interweniować za każdym razem, gdy lobbyści radykalnych ideologii będą próbowali wykorzystać ONZ do wdrażania swojej ideologicznej agendy. Nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie wpłynąć na każdą negatywną rezolucję lub traktat opuszczający mury ONZ, to wciąż będziemy mogli ujawniać toczące się nad nimi prace i przestrzegać Polaków i innych sojuszników życia, rodziny i wolności przed zagrożeniami.
Dzięki tej starannej pracy nad zdobywaniem kontaktów i zaufania u naszych partnerów ze Stanów Zjednoczonych, możemy w tym roku – po raz pierwszy – uczestniczyć osobiście w sesji Komisji ds. Statusu Kobiet ONZ. To wydarzenie, które propagatorzy aborcji i genderowej ideologii próbują co roku wykorzystać do nachalnego wdrażania swojej radykalnej agendy.
Dlatego musimy być na miejscu. Bo jeśli nie my – Polacy nie dowiedzą się o planach globalistów, które są później niemal zawsze realizowane na poziomie prawa europejskiego i krajowego. Nasza obecność w Nowym Jorku i Waszyngtonie jest kluczowa a jej rozwój to wielka szansa i nadzieja.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
Warto rozmawiać. Ale czy da się rozmawiać na takich warunkach?
Zacznę od osobistego wspomnienia, które ułatwi zrozumienie obecnej sytuacji. Otóż w roku 1994 po raz pierwszy przyjąłem propozycję pracy w Telewizji Polskiej. Mój przyjaciel Piotr Zaremba został szefem działu publicystyki w Jedynce, i zaproponował mi, abym był jego zastępcą odpowiedzianym za tematy polityczne.
W tym momencie Zaremba był najpoważniejszym komentatorem „Życia Warszawy”, może już wtedy najważniejszym publicystą w kraju (a na pewno zmierzał w tym kierunku), ja w „Rzeczpospolitej” jako polityczny reporter stopniowo zyskiwałem uznanie, ale daleko mi było, jeśli chodzi o zawodową pozycję, do Piotra. Obaj zarabialiśmy w swoich redakcjach bardzo porządnie i byliśmy cenieni. Nasza decyzja o przejściu do pracy w TVP wynikała z motywacji – proszę o wybaczenie patosu – patriotycznych, chcieliśmy zmieniać Polskę, uleczyć jej publiczne media, przysłużyć się demokracji i pluralizmowi.
Po zatrudnieniu w TVP oficjalnie otrzymałem stanowisko „redaktora zamawiającego”, żartowaliśmy, że uzyskałem kompetencje do zamawiania pizzy dla redakcji. Piotrek Zaremba szybko – i słusznie – zrozumiał, że nie da się robić prawdziwych zmian w ówczesnym telewizyjnym środowisku, pełnym komuchów udających „fachurków”, nie dających się łatwo wykurzyć, cyników bez poglądów, i karierowiczów gotowych służyć każdej kolejnej władzy. Ówcześni nowi redaktorzy w TVP nieco różnili się od obecnych, tych z sienkiewiczowskiego naboru, więc zamiast zwalniać ludzi zasłużonych dla dawnej władzy, dawali im szansę na odkupienie win.
Na miejsce Zaremby przyszedł wtedy Cezary Jęksa, który żadnych wyrazistych poglądów nie wyrażał, ale świetnie znał się na telewizji i motoryzacji i był po prostu uczciwym człowiekiem (co dla obecnej ekipy rządzącej w TVP było bez znaczenia, i tak go wyrzucili go z roboty, wystarczyło im, że wciąż funkcjonował tam przez minione 8 lat).
Jednym z pracujących wtedy z nami „kompetentnych fachurków” był niejaki Andrzej Kwiatkowski. Niektórzy może jeszcze go pamiętają, bo w czasach PRL i u zarania III RP był telewizyjnym prominentem, celebrytą niemalże. I tu się zaczyna ta anegdota.
Kwiatkowski w tamtych czasach w TVP prowadził (i redagował) w czwartki cotygodniowy program tzw. dużej publicystyki – to była godzinna audycja, zazwyczaj ośmiu gości zgromadzonych w studiu telewizyjnym, którzy spierają się na jakiś temat. Rok 1994 – z czym się to nam kojarzy? Pewnie niektórzy pamiętają, że niedługo wcześniej doszło do uchwalenia ustawy aborcyjnej i toczyły się gorące spory, czy i jak państwo polskie powinno uczestniczyć w ochronie życia dzieci nienarodzonych.
NIKT NIE MA TAKICH POGLĄDÓW
Miałem wtedy nieprzyjemność nadzorować robiony przez Andrzeja Kwiatkowskiego czwartkowy publicystyczny program o aborcji. Lista gości, którą mi pierwotnie przedstawiono, trochę mnie zaskoczyła. Na osiem osób, których planowano zaprosić, nie było żadnego przeciwnika swobodnego przerywania ciąży. Byli jacyś aktywiści, którzy prezentowali postawę ambiwalentną, ale żadnego zdecydowanego krytyka aborcji. Byli politycy, działacze, lewicowi ideolodzy… zażądałem zrównoważenia tego składu, poprosiłem o „doproszenie” jakiegoś duchownego, jakiegoś lekarza, który rozumie wagę ochrony życia. – Ok – koncyliacyjnie odpowiedział Kwiatkowski – spróbujemy.
Po kolejnych godzinach, jednej, dwóch, trzech wciąż otrzymywałem odpowiedź: nie ma w Polsce ludzi, którzy mają takie – antyaborcyjne – poglądy. Nie ma takich medyków, nie ma takich socjologów, nie ma takich filozofów, no i tyle. Znaleźli duchownego, chyba jedynego, jakiego znali, wsławionego ochroną chorych na AIDS – ks. Arkadiusza Nowaka, który tematyką ochrony życia nienarodzonych się nie zajmował, ale zawsze chętnie występował przed kamerami, więc zgodził się przyjść.
Nie byłem w stanie nawet sam sobie odpowiedzieć, czy to była klasyczna niekompetencja realizatorów programu, czy ich zamknięcie się w postkomunistycznej bańce społecznej, gdzie wszyscy myślą tak samo i takich kwestii nie rozumieją, czy może obstrukcja, złośliwość, zła wola. Sięgnąłem do własnego notesu (od paru lat byłem wszak dziennikarzem, reporterem), poprosiłem też znajomych, żeby podpowiedzieli jakieś osoby mogące „spluralizować” taką dyskusję. Podałem panu Andrzejowi Kwiatkowskiemu 10 nazwisk, a przy każdym numer telefonu.
I co? Niewiele. Z tego co pamiętam doprosili jedną osobę z mojej listy. Debata była marna, właściwie gra do jednej bramki. „Mój” gość był atakowany ze wszystkich stron (no ale przynajmniej był!), ksiądz był koncyliacyjny i neutralny, pozostali grali w orkiestrze, którą dyrygował Andrzej Kwiatkowski. To był dla mnie moment przełomowy: wtedy zdecydowałem, że po przygotowaniu nowej ramówki (to w telewizyjnym terminarzu kluczowa cezura) ja także uciekam, wracam do mediów drukowanych (wtedy jeszcze dość silnych). Ekranowa dominacja czerwonych prostaków unikających realnej dyskusji na najważniejsze tematy, realnego starcia światopoglądów, odmawiających zaaranżowania szermierki na ostre argumenty, mierziła mnie.
30 LAT MINĘŁO JAK JEDEN DZIEŃ
Co od tego czasu zmieniło się w debacie o aborcji? W czasach poprzedniej władzy temat generalnie nie był nagłaśniany. Oczywiście bywały rozmowy ocierające się o te kwestie, czasem nawet i ciekawe, ale trzeba powiedzieć wprost: generalnie te sprawy nikogo w publicznej telewizji bardzo nie interesowały, dziennikarzy i redaktorów bardziej zaprzątała polityczna „nawalanka”.
A dziś trzeba skonstatować, że od trzech dekad w tej sferze nie zmieniło się nic. Ponieważ nowa władza postanowiła obalić istniejące obecnie prawodawstwo w kwestii aborcji, to w ostatnich tygodniach odbyło się kilka programów w TVP na temat tych zmian. W programach zazwyczaj przedstawiciele Trzeciej Drogi, ludzie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, spierają się, w ramach jednego obozu politycznego, z politykami z obozu Włodzimierza Czarzastego i Donalda Tuska – dyskutują jak bardzo, i w jaki sposób, przepisy trzeba zmienić, jak ułatwić dostęp do przerywania ciąży, i w jakim zakresie. Politycy i eksperci ze środowisk konserwatywnych do tych debat nie byli dopuszczani niemal wcale, a jeśli już, to jako „paprotki”, stojące z boku na parapecie i dające alibi pluralizmu samą swoją obecnością.
Wspomniana powyżej telewizyjna dyskusja sprzed trzech dziesięcioleci przypomniała mi się, kiedy przysłuchiwałem się niedawnemu programowi w TVP Info na temat aborcji. Przy stole posadzono sześć pań domagających się swobody aborcji (jedna umiarkowana, reszta radykalnych) i jednego mężczyznę mającego odmienne poglądy – na łączach internetowych była jeszcze jedna konserwatystka, oraz dwie entuzjastki dokonywania aborcji. Już sam dobór gości (i „gościń” – co podkreślała prowadząca) pokazywał, o co chodzi.
Ja teraz nie chcę odnosić się do meritum sporu. Nie zamieram pisać, kto miał rację, kto jej nie miał (choć oczywiście mam w tej kwestii swój pogląd), ale – jeśli chodzi o metodę dziennikarską – to jest ona dokładnie taka, jak ta z roku 1994. Ok, godzimy się na obecność kogoś z poza mainstreamu, spoza liberalnego środowiska, ale tylko po to, aby wdeptać go w ziemię, aby go upokorzyć, zarzucać mu kłamstwo i manipulację – bez jakichkolwiek silnych argumentów rzecz jasna.
Na temat tak ważnych (być może najważniejszych) kwestii cywilizacyjnych, jak aborcja toczy się debata całkiem nierównoważna. Nierówna od zarania, kiedy po upadku komunizmu, w ustawie z 1993 roku, polskie środowiska „prolife” zgodziły się na uznanie dzieci nienarodzonych za mniej wartościowe niż urodzonych. Ta ustawa to był swego rodzaju grzech pierworodny. No bo skoro w przepisach ustalono, że za dokonanie aborcji obowiązuje kara do 3 lat więzienia, a za mord na noworodku od 6 miesięcy do lat ośmiu (podczas, gdy za zabicie dorosłego kara – słusznie – była znacznie bardziej surowa), to jak tu mówić o realnej ochronie życia małego człowieka?
Wobec takiego prawnego fundamentu do debaty trudno się dziwić, że środowiska proaborcyjne dziś tak łatwo relatywizują zabijanie nienarodzonych. Skoro od początku to nienarodzone życie nie było równoprawne do życia dorosłego, to dziś znacznie prostsze jest domaganie się szerokiej legalizacji aborcji.
ALE TE METODY…
Postarajmy się uporządkować sytuację, przeanalizować, jakiego rodzaju metod zwolennicy aborcji używają w debatach społecznych, medialnych i internetowych. Pomijam tu rolę prezenterów czy dziennikarzy prowadzących programy, bo akurat ich wpływ jest widoczny na pierwszy rzut oka.
To kluczowy element kształtowania dyskusji. Przede wszystkim większość wypowiedzi „ekspertów” robi wrażenie większego społecznego poparcia dla jakiejś ideologicznej tezy. I łatwo im zakrzyczeć polemistę, szczególnie kiedy jest człowiekiem umiarkowanym i kulturalnym. Dodatkowo, jeśli w kwestii takiej jak przerywania ciąży mamy z jednej strony kilka kobiet, a z drugiej strony jednego mężczyznę, to od razu wiemy, że mamy do czynienia z mizoginem, facetem, który nienawidzi kobiet. Kolejnym pomysłem jest odnalezienie takich ekspertek, które pełniąc role fachowców, profesjonalistów, jednocześnie prezentują wyraziste poglądy proaborcyjne. W tym przypadku prawniczki i lekarki (jawnie i wprost do kamery przyznającej, że „zajmuje się aborcją”) – nawet jeśli w swoich środowiskach są one w mniejszości, to dla widza stają się tych środowisk reprezentantkami.
To ułatwia poprowadzenie dyskusji. Nie używa się słowa dziecko, ale – w najlepszym przypadku – płód, choć zazwyczaj w ogóle unika się nazywania „tego czegoś”, co rozwija się w brzuchu matki. Zamiast mówić o ochronie życia, a nawet i o aborcji, mówi się o ochronie zdrowia reprodukcyjnego, o zabiegu medycznym, ewentualnie o podstawowym świadczeniu medycznym. Środowiskom pro-life w latach 90. udało na jakiś czas odczarować wyklęte wcześniej pojęcie „ochrony życia poczętego”, ale liberalna propaganda z czasem odwojowała swoją nomenklaturę – taką, która ma oswoić społeczeństwo z tym, że aborcja to coś normalnego, a wręcz potrzebnego. W końcu to jest tylko leczenie kobiety „chorej na ciążę”.
Jakie tam wsparcie? To jest przekupywanie tych biednych kobiet, będących w dramatycznej sytuacji, samochodami czy mieszkaniami, rozmaitymi społecznymi łapówkami (w typie 500+ czy 800+), aby zmusić je do urodzenia i wychowywania dzieci – wbrew ich woli.
Wszyscy wiedzą, że ich wyniki są różne, bo łatwo nimi manipulować. Jeśli swój sondaż robią oko.press i Tok FM, to dziwnym trafem zawsze będzie on zgodny z poglądami funkcjonariuszy tych mediów, jeśli „Rzeczpospolita”, to może będzie bardziej wyważony. Można mieć wrażenie, że niektóre pracownie badania opinii społecznej dopasowują się do oczekiwań zleceniodawców, i żyją z takiej praktyki. Przy medialnej debacie dla nadania jej odpowiedniego kierunku konieczne jest zacytowanie takiego sondażu, który wesprze narrację, jaką preferują redaktorzy, a pomijanie niewygodnych badań. I często lepiej nie podawać, kto sondaż zamówił, bo być może w oczach niektórych odbiorców tacy ideologicznie radykalni „sponsorzy” jak oko.press i Tok FM, mogliby wzbudzić nieufność do wyników badania.
To najprostsze narzędzie manipulacji dyskusją. Nagrywa się 30 osób na ulicy, najlepiej w centrum wielkiego miasta. W felietonie używa się 14 takich opinii, które mogą potwierdzać tezy twórców audycji, oraz jednej ambiwalentnej i jednej negatywnej. I mamy pluralizm poglądów. Prawda czasu, prawda ekranu.
Last, but not least. W tle za dyskutantami na stałe umieszczony jest czerwony piorun, symbol ruchu proaborcyjnego, tzw. strajku kobiet. Przez cały trwania telewizyjnej debaty w okienku wyświetlają się nagrania z demonstracji wspierających zamierzoną tezę, ani razu nie pokazując akcji strony przeciwnej.
BEZ KOMPROMISU
Podobne metody są – rzecz jasna – stosowane w medialnych debatach na wiele tematów, choć akurat w sprawie życia nienarodzonego, czy, jak ktoś woli, „podstawowego zabiegu medycznego”, w wyjątkowo pełnym zakresie.
Na koniec dodam refleksję, która w żadnym wypadku nie może być usprawiedliwieniem dla realizatorów tego rodzaju „ustawionych” audycji. Prawdopodobnie merytorycznej debaty na temat aborcji w Polsce przeprowadzić się nie da. Założenia obu stron tego sporu opierają się na całkowicie innej aksjologii, na zupełnie innych podstawach, na odmiennych znaczeniach i pojęciach, których przeciwnicy nie zamierzają przyjąć do wiadomości. Dla jednych fundamentem jest prawo kobiety do pełnego decydowania o kształcie jej ciała, niezależnie od wszelkich okoliczności, dla drugich bezwzględna wartością jest ochrona życia każdej ludzkiej istoty.
Między takimi poglądami nie można znaleźć pośredniego stanowiska, ono nie istnieje. Kompromis – jak nazwano ustawę z 1993 roku – był oszustwem, oszukiwaliśmy się wszyscy, jedni, zgadzając się na to, co nazywali zniewoleniem kobiecego ciała, inni – przymykając oko na masowe zabijanie dzieci nienarodzonych.
To kwestie fundamentalne, od ich rozstrzygnięcia zależą dalsze losy naszej cywilizacji. Nie da się prowadzić na te tematy łagodnej i koncyliacyjnej dyskusji, a na pewno nie da się wypracować wspólnego stanowiska. Ale to nie znaczy, że nie można debatować, dając wszystkim stronom równe szanse.
Dominik Zdort – dziennikarz i publicysta. Pracował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Newsweek Polska”, tygodniku „Sieci”, Telewizji Polskiej i Polskim Radiu.
Rada Miasta Poznania uchwaliła „Strategię Oświatową Miasta Poznania 2030”. Wcześniej dokument był procedowany pod zbliżoną nazwą – „Polityka Oświatowa Miasta Poznania 2030”. Pomimo wprowadzenia pewnych zmian w finalnej wersji dokumentu, przyjęta strategia w dalszym ciągu nawiązuje do założeń teorii gender, dotykając de facto kwestii światopoglądowych. Może ona także godzić w swobodę sumienia, wolność słowa i swobodę wyrażania przekonań przez nauczycieli i uczniów, a także w prawo rodziców do zapewnienia dzieciom nauczania moralnego i religijnego zgodnego z własnymi przekonaniami. Rada Miasta Poznania, przyjmując tę uchwałę, wykroczyła przy tym poza swoje kompetencje, dotykając materii uregulowanej ustawowo, dotyczącej uprawnień związanych z wpływem na kształt postanowień statutu szkoły, przynależnych nauczycielom (wynikających m.in. z Karty Nauczyciela), rodzicom uczniów oraz samym uczniom.
Genderowa strategia
Dnia 5 marca 2024 r., podczas sesji Rady Miasta Poznania, przyjęto uchwałę w sprawie procedowanej od dłuższego czasu „strategii oświatowej”. Pierwotnie dokument określany był jako „Polityka Oświatowa Miasta Poznania 2030” (POMP), na temat której Instytut Ordo Iuris opublikował w lutym 2023 r. osobną analizę[1]. Ostatecznie dokument przyjął nazwę „Strategii Oświatowej Miasta Poznania 2030” (dalej: SOMP lub Strategia)[2].
W porównaniu do pierwotnej wersji „Polityki Oświatowej Miasta Poznania 2030”, w Strategii zniknęły pewne sformułowania oraz odniesienia, które krytycznie oceniał Instytut Ordo Iuris w analizie POMP. Wśród nich wymienić można m.in. odniesienie do Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym oraz cytowany w POMP postulat w postaci „konsekwentnego uwzględniania równościowego języka ze względu na płeć oraz wrażliwości na określenia związane z innymi grupami osób narażonych na dyskryminację”, zawarty w dokumencie specjalnego zespołu do spraw wypracowania założeń polityki oświatowej Poznania, powołanego prezydenta Poznania.
Uchwalona Strategia odwołuje się jednak m.in. do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego[3], w ramach którego Komisja Europejska, wśród priorytetów działań w dziedzinie edukacji, przewiduje m.in. „przełamywanie i obalanie stereotypów płci[4] dotyczących wyboru studiów, a także stereotypów przekazywanych w ramach praktyk w zakresie kształcenia i szkolenia oraz w materiałach do nauki” (postulat ten, oparty na założeniach teorii gender, jest wprost przytoczony w uchwalonej Strategii). Strategia nawiązuje też do Agendy ONZ na rzecz zrównoważonego rozwoju do 2030 roku[5], przewidującej m.in. dostęp do edukacji seksualnej[6] (przy czym chodzi o edukację seksualną w ujęciu permisywnym, różną od tej, jaka w ramach podstawy programowej realizowana jest w polskich szkołach na lekcjach biologii oraz wychowania do życia w rodzinie) oraz zapewnienie powszechnego dostępu do „ochrony zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz korzystanie z praw reprodukcyjnych” – przez co należy rozumieć w szczególności powszechny dostęp do tzw. bezpiecznej aborcji, pigułki „dzień po” czy przystępnej cenowo antykoncepcji. Instytut Ordo Iuris ostrzegał przed ideologicznym charakterem Agendy już w lipcu 2018 r.[7]
Nieuprawniona ingerencja Rady Miasta
Autorzy dokumentu podają, że zaprezentowany w Strategii program „uwzględnia zakres kompetencji samorządu i nie ingeruje w obszary, w których samorząd nie ma władzy decyzyjnej, np. program nauczania”[8]. Należy jednak zaznaczyć, że jednostka samorządu terytorialnego prowadząca szkołę (w tym przypadku – Miasto Poznań) nie może ingerować nie tylko w szkolny program nauczania, ale szerzej: w działalność dydaktyczno-wychowawczą i opiekuńczą szkoły[9]. Taka ingerencja oznaczałaby przekroczenie kompetencji organu jednostki samorządu terytorialnego oraz naruszałaby zasadę praworządności wyrażoną w art. 7 Konstytucji RP, zgodnie z którym „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Dodać należy, że zasada praworządności ustanawia jednocześnie „normę zakazującą domniemywania kompetencji organu władzy publicznej”[10].
Tymczasem uchwalona „Strategia Oświatowa Miasta Poznania 2030” przewiduje m.in.:
a także:
Powyższe przykłady świadczą o tym, że uchwalona przez Radę Miasta Poznania Strategia ingeruje w działalność dydaktyczno-wychowawczą i opiekuńczą szkoły. Godzi również w gwarantowane, w art. 12 ust. 2 Karty Nauczyciela[16], prawo nauczyciela do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez współczesne nauki pedagogiczne, jak również może powodować naruszenie konstytucyjnego prawa rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami[17].
Poszczególne postanowienia SOMP dotykają przy tym spraw podlegających uregulowaniu w statucie szkoły. Przepisy prawa oświatowego[18] przewidują, że w statucie tym zawarte są m.in. kwestie dotyczące organizacji dodatkowych zajęć dla uczniów, zwiększających szanse ich zatrudnienia, jeżeli szkoła takie zajęcia prowadzi[19] czy obowiązki uczniów w zakresie właściwego zachowania wobec nauczycieli i innych pracowników szkoły oraz pozostałych uczniów[20], które obejmują m.in. obszar związany z przeciwdziałaniem przemocy rówieśniczej czy przeciwdziałaniem dyskryminacji.
Ponadto w opisie badań prowadzonych na potrzeby Strategii wskazano m.in. na podnoszony przez niektórych respondentów problem w postaci „braku szacunku, poszanowania ich indywidualizmu, brak akceptacji i tolerancji ze względu na inną orientację, wygląd czy wyznanie, a także na różny poziom możliwości poznawczych”. Z opinii osób badanych miałaby wynikać „silna potrzeba zmian w tym zakresie”. Jako przykład wypowiedzi jednego z respondentów przytoczono między innymi następującą: „aby szkoła nie zajmowała się tym jaką mamy orientację, jak jesteśmy ubrani, czy mamy makijaż, czy nie”[21].
Powyższe zagadnienia („brak tolerancji ze względu na różny poziom możliwości poznawczych” – który odnosi się do zasad wewnątrzszkolnego systemu oceniania, czy wygląd ucznia – odnoszący się do zasad ubierania się) są również materią podlegającą uregulowaniu w statucie szkoły[22]. Instytut Ordo Iuris wspominał o tym w swojej analizie już w listopadzie 2021 r.[23]
Ograniczenie praw nauczycieli, rodziców i uczniów
Przypomnieć w tym miejscu wypada, że wpływ na kształt postanowień statutu szkoły mogą mieć m.in. rodzice uczniów oraz sami uczniowie, działający za pośrednictwem rady szkoły[24]. Gdyby w danej szkole nie działała rada szkoły, to wówczas statut uchwala rada pedagogiczna, w skład której wchodzą dyrektor szkoły i wszyscy nauczyciele zatrudnieni w szkole[25].
Próby odgórnego uregulowania poszczególnych kwestii czy wszelkie, w tym pośrednie, formy nacisku na taki bądź inny kształt konkretnych postanowień statutowych, stanowią ograniczenie swobody podmiotów uprawnionych do uchwalania statutu szkoły w kształtowaniu jego postanowień w taki sposób, w jaki uznają one za najbardziej właściwy dla danej społeczności szkolnej.
Należy podkreślić, że w Strategii wprost zapisano, iż „zakres podmiotowy” obowiązywania SOMP obejmuje nie tylko komórki działające w strukturach Urzędu Miasta Poznania oraz jego poszczególne wydziały, ale również kadrę zarządzającą samorządowymi szkołami i placówkami oświatowymi na terenie Poznania oraz nauczycieli zatrudnionych w poznańskich szkołach samorządowych. Obligatoryjny charakter SOMP dla szkół publicznych potwierdza doprecyzowanie, zgodnie z którym fakultatywnie w realizację SOPM mogą włączać się dyrektorzy i nauczyciele szkół niesamorządowych[26].
Powyższe uwagi świadczą o zasadności podjęcia stosownych działań przez wojewodę wielkopolskiego jako organu nadzoru upoważnionego do stwierdzenia nieważności uchwały organu gminy sprzecznej z prawem[27].
R.pr. Marek Puzio – Starszy Analityk Instytutu Ordo Iuris
· W Grupie Roboczej Rady Praw Człowieka ONZ trwają prace nad projektem nowego traktatu międzynarodowego - Paktu na rzecz Prawa do Rozwoju.
28.02.2024
· Obowiązujące w polskim systemie prawnym regulacje umożliwiają z chwilą wpisu do rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych nabycie szeregu uprawnień.
· Liberalne rozwiązania mogą jednak zostać wykorzystane przez podmioty podszywające się pod związki wyznaniowe, które prowadzą działalność przestępczą.
· Kończy się etap konsultacji publicznych i opiniowania projektu rozporządzenia Ministra Edukacji zakładającego zakaz zadawania pisemnych i praktycznych prac domowych uczniom klas I-III.
· Z kolei w klasach IV-VIII pisemne i praktyczne prace domowe miałyby być zadawane wyłącznie „dla chętnych”, jednak uczeń nie mógłby otrzymać za nie oceny, nawet pozytywnej.
Zasady korzystania z materiałów zamieszczonych na stronie Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Zachęcamy Państwa do korzystania z opracowań i materiałów przygotowanych przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Jednocześnie informujemy, że stosownie z obowiązującym prawem, przedruk treści zamieszczonych na stronie internetowej Instytutu jest możliwy pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła (strona internetowa Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris) (art. 34 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych). W przypadku przedrukowywania publikacji Instytutu w zakresie wykraczającym poza sprawozdania o aktualnych wydarzeniach lub dokonywanych poza ramami czasowymi, w jakich materiał zachowuje aktualność z punktu widzenia szybkości obiegu informacji, wskazane jest uzyskanie uprzedniej zgody Instytutu pisząc na adres [email protected]
Dołącz do tych, którzy wiedzą więcej
© 2023 ORDO IURIS - Instytut Na Rzecz Kultury Prawnej