Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
rząd

rząd

Wolności obywatelskie

18.03.2024

Do obrony Polski mobilizujemy rodaków oraz sojuszników z Europy i USA

Rozpoczęta pod koniec ubiegłego roku procedura rewolucji w unijnych traktatach będzie de facto likwidacją Polski jako niepodległego i demokratycznego państwa, w którym to Polacy są suwerenem. Polski rząd nie będzie już mógł zrobić nic, by powstrzymać ideologie niszczące polskie rodziny, deprawujące dzieci i dewastujące gospodarkę. Oczywiście naiwnością byłaby wiara w to, że unijny „rozbiór” Polski zostanie zablokowany przez rząd Donalda Tuska. Tym bardziej, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jeszcze do niedawna zasiadał w kierownictwie europarlamentarnej Grupy Spinellego, nazwanej na część włoskiego komunisty, który otwarcie wzywał do zniesienia podziału Europy na suwerenne państwa narodowe i stworzenia jednego europejskiego superpaństwa. W tej dramatycznej sytuacji musimy wziąć sprawy w swoje ręce!

 

Otwieramy oczy Europejczykom

Dlatego już od kilku miesięcy jeździmy po całej Polsce i wyjaśniamy rodakom skalę zagrożenia, by w decydującym momencie odrzucili unijny „traktat rozbiorowy” w referendum, które zdecyduje o naszej niepodległości. W ostatnim czasie spotkałem się między innymi z mieszkańcami Jasła, Mielca, Częstochowy, Zawiercia i Dąbrowy Górniczej, Suwałk, Lublina, Nowego Targu i Rzeszowa.

Niezależnie od rozmów z Polakami, musimy wzniecić opór wobec „Imperium Europa ze stolicą w Brukseli i Berlinie” także w innych, bliskich nam narodach. Dlatego w ubiegłym tygodniu – na specjalne zaproszenie węgierskiego Mathias Corvinus Collegium – odwiedziłem Budapeszt, gdzie wziąłem udział w konferencji na temat 30. rocznicy wejścia w życie Traktatu z Maastricht, który powołał do życia Unię Europejską. W ubiegłym miesiącu przemawiałem natomiast na Polsko-Węgierskim Forum Współpracy Politycznej. Uczestnikom obu tych wydarzeń wręczałem raport Ordo Iuris, ujawniający, na czym konkretnie będzie polegać wdrożenie proponowanych zmian traktatowych i dlaczego te zmiany będą oznaczać całkowitą likwidację suwerenności państw członkowskich UE. Nasz raport jest już także intensywnie promowany i rozpowszechniany przez naszych przyjaciół z węgierskiego Centrum Praw Podstawowych.

Innym europejskim państwem, w którym możemy pokładać pewne nadzieje jest Chorwacja. W Zagrzebiu już kilka lat temu został powołany chorwacki odział Instytutu Ordo Iuris, którego liderzy odwiedzają nas w tym tygodniu Warszawie, by czerpać inspirację do dalszej pracy w Chorwacji. Mam wielką nadzieję, że dzięki tej wizycie „Ordo Iuris Chorwacja” dotrze z ostrzeżeniem do Chorwatów, którzy tak dobrze pamiętają przecież własną zbrojną walkę o niepodległość.

Podobne rozmowy prowadzimy już z partnerami z Włoch, Hiszpanii, Czech, Słowacji, Rumunii, Bułgarii i Litwy. W ubiegłym tygodniu odwiedzili nas także politycy z Francji, zaniepokojeni bezprawiem rządu Donalda Tuska. Z nimi również rozmawialiśmy o zagrożeniach płynących ze zmian traktatowych dla Francji.

Gdy nie można liczyć na MSZ w Warszawie, musimy sami stawać w obronie polskiej suwerenności.

Uczymy się od najlepszych

Nasze kompleksowe działania w obronie przed europejskim rozbiorem Polski nie byłyby kompletne bez włączenia w nie naszego głównego partnera spoza UE, czyli Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej, że to właśnie wypchnięcie USA z Europy jest realnym celem stworzenia unijnej armii, która ma stanowić alternatywę dla NATO – bardziej otwartą na wymarzoną przez Niemcy współpracę z Rosją.

Dlatego w ostatnich miesiącach odbyliśmy bardzo owocne podróże do Stanów Zjednoczonych. Do USA przylecieliśmy pod koniec lutego – na specjalne zaproszenie The Heritage Foundation, czyli jednego z najbardziej wpływowych konserwatywnych think tanków na świecie. Ten renomowany ośrodek amerykańskiej myśli konserwatywnej już od 50-ciu lat skutecznie wpływa na agendę partii republikańskiej, realnie zmieniając amerykańską politykę. Już od czasów Ronalda Reagana, znaczna część programu republikańskich prezydentów wykuwana jest w The Heritage Foundation.

Z przedstawicielami The Heritage Foundation spotkaliśmy się po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku. Było to jedno z najważniejszych spotkań w trakcie naszych podróży do Stanów Zjednoczonych. Pozwoliło nam nie tylko zasięgnąć cennej wiedzy dotyczącej praktycznych aspektów budowy i zarządzania skuteczną i wpływową organizacją społeczną, ale także rozpocząć współpracę, której efektem będą wspólne projekty badawcze, analityczne i komunikacyjne.

Przy okazji rozmawialiśmy także z przedstawicielami The Heritage Foundation o możliwości wysyłania do Waszyngtonu naszych najbardziej zdolnych stażystów, którzy będą mogli z bliska przyglądać się codziennej pracy naszych amerykańskich partnerów i przenosić najlepsze wzorce do bieżącej pracy Instytutu Ordo Iuris.

Wspólnie przeciwko dyktatowi genderystów

Zorganizowana przez The Heritage Foundation konferencja dotyczyła narodowych i międzynarodowym zagrożeń związanych z globalnym dyktatem ideologii gender. Udział wzięli w niej politycy, dziennikarze, prawnicy i naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Węgier, Hiszpanii, Włoch, Brazylii, Kanady… i Polski.

Mówiąc o problemach związanych z narastającym totalitaryzmem genderowej ideologii w Europie, przedstawiałem polską perspektywę na te zagadnienia w trakcie panelu, w którym udział wziął także prezes włoskiego Centro Studi Machiavelli Daniele Scalea, były Minister Spraw Zagranicznych Brazylii Ernesto Araújo i węgierski publicysta Gergely Szilvay.

Konferencja zaowocowała podpisaniem wspólnego oświadczenia i zawiązaniem międzynarodowej koalicji pod hasłem "Zjednoczeni: stawiamy czoła ideologii gender".

Gdy w Polsce realizacja genderowej polityki uchodzi wciąż za dowód „postępu i nowoczesności”, w Stanach Zjednoczonych genderyści są już w odwrocie. Sprzeciw wobec genderowej indoktrynacji dzieci i młodzieży w szkołach oraz masowego okaleczenia zmanipulowanych nastolatków w ramach tzw. zmiany płci jest dziś w Stanach Zjednoczonych przedmiotem burzliwej debaty i jednym z ważnych elementów trwającej kampanii prezydenckiej. Chemicznego i chirurgicznego kastrowania nieletnich zakazało już ponad 20 stanów w USA. W Polsce pierwszy taki projekt ustawy przygotował… Instytut Ordo Iuris (co odbiło się szerokim echem w polskich mediach. Dziennik „Rzeczpospolita” pisał o naszej ustawie na pierwszej stronie).

Powoływanie się na doświadczenia państw, które przez lata trwały w genderowym szaleństwie i których narody zaczynają się właśnie budzić, będzie kluczowe także w naszej krajowej debacie publicznej. Dlatego nasza współpraca z Amerykanami ma i będzie miała wielkie przełożenia na naszą skuteczność w Polsce.

Z wizytą u amerykańskich decydentów

Przy okazji wizyty w Waszyngtonie, odbyliśmy szereg innych spotkań, które zresztą szczegółowo opisała „Gazeta Wyborcza”. Jej dziennikarze szczególnie dużo uwagi poświęcili naszemu spotkaniu z Groverem Norquistem, przyznając, że „jego wpływ na amerykańską gospodarkę jest ogromny”. „Wyborcza” z niepokojem pisała o tym, że mogliśmy rozmawiać z założycielem Americans for Tax Reform („Amerykanie za reformą podatkową”) o jego wybitnie skutecznych metodach wpływania na polityków. Istotnie, Grover Norquist jest osobą, z której można brać przykład, bo to między innymi jego praca sprawia, że partia republikańska w USA od kilkudziesięciu lat nie zgadza się na podwyższanie podatków.

Spotkaliśmy się też z senator Cindy Hyde-Smith, której sprzeciw doprowadził w dniach naszej wizyty do zablokowania ustawy, która miała podważyć suwerenność stanów i ich prawo do ograniczania procedur in-vitro. Zablokowana przez senator Hyde-Smith ustawa powstała w reakcji na przełomowy wyrok Sądu Najwyższego Alabamy, który orzekł, że zamrożone zarodki powstałe z zapłodnienia in vitro mogą być prawnie uznane za nienarodzone dzieci, a przypadkowe zniszczenie zarodków może być zrównane z doprowadzeniem do śmierci nieletniego.

Odbyliśmy także długą, owocną rozmowę z członkiem Izby Reprezentantów Petem Sessionsem, szczególnie zainteresowanym zagrożeniami związanymi z projektem budowy unijnego superpaństwa – szczególnie tymi zagrożeniami, które dotkną bezpośrednio amerykańskich interesów. To spotkanie oburzyło dziennikarzy „Gazety Wyborczej” ze względu na to, że… prapradziadek (sic!) Peta Sessionsa był plantatorem bawełny i posiadał niewolników.

W amerykańskim Kongresie spotkaliśmy się także z kongresmen Marjorie Taylor Greene i kongresmenem Barrym Loudermilkiem.

Nasz głos wybrzmiał w ONZ

Jeszcze w listopadzie uczestniczyliśmy w V. Transatlantyckim Szczycie Praw Człowieka, zorganizowanym w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku w 75. rocznicę podpisania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

Do Stanów Zjednoczonych przylecieliśmy wówczas na specjalne zaproszenie Political Network for Values. To właśnie dzięki staraniom tej organizacji, w siedzibie ONZ zgromadzili się w tych dniach przedstawiciele największych na świecie organizacji społecznych i think-tanków, zajmujących się na co dzień obroną życia, rodziny i wolności – w tym między innymi Family Watch International, Alliance Defending Freedom, The Center for Family and Human Rights, International Organisation for the Family, Center for Fundamental Rights, The Heritage Foundation i… Instytut Ordo Iuris.

Dzięki temu wydarzeniu, na forum ONZ wybrzmiało mocno i jednoznacznie, że Powszechna Deklaracja Praw Człowieka nie może być używana do narzucania aborcji i ideologii gender. Szczyt stał się okazją, by przypomnieć światu prawdziwe korzenie powstania systemu praw człowieka oraz idei przyświecających autorom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

Instytut Ordo Iuris na stałe w Nowym Jorku

Wizytę w Nowym Jorku wykorzystaliśmy także do sformalizowania stałego przedstawicielstwa Instytutu Ordo Iuris przy ONZ. Ordo Iuris będzie wkrótce pierwszą konserwatywną organizacją pozarządową w Europie, posiadającą stałego przedstawiciela przy ONZ.

Dzięki wsparciu amerykańskiej Polonii i kontaktom z konserwatywnymi organizacjami pozarządowymi z USA, przedstawiciele Ordo Iuris International będą mogli na miejscu monitorować i interweniować za każdym razem, gdy lobbyści radykalnych ideologii będą próbowali wykorzystać ONZ do wdrażania swojej ideologicznej agendy. Nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie wpłynąć na każdą negatywną rezolucję lub traktat opuszczający mury ONZ, to wciąż będziemy mogli ujawniać toczące się nad nimi prace i przestrzegać Polaków i innych sojuszników życia, rodziny i wolności przed zagrożeniami.

Dzięki tej starannej pracy nad zdobywaniem kontaktów i zaufania u naszych partnerów ze Stanów Zjednoczonych, możemy w tym roku – po raz pierwszy – uczestniczyć osobiście w sesji Komisji ds. Statusu Kobiet ONZ. To wydarzenie, które propagatorzy aborcji i genderowej ideologii próbują co roku wykorzystać do nachalnego wdrażania swojej radykalnej agendy.

Dlatego musimy być na miejscu. Bo jeśli nie my – Polacy nie dowiedzą się o planach globalistów, które są później niemal zawsze realizowane na poziomie prawa europejskiego i krajowego. Nasza obecność w Nowym Jorku i Waszyngtonie jest kluczowa a jej rozwój to wielka szansa i nadzieja.

 

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

07.03.2024

Atak na Konstytucję i Trybunał

Obserwując zachodzące w ostatnich miesiącach wydarzenia dotyczące instytucjonalnej sfery funkcjonowania polskiego państwa, nasunąć się może staropolskie powiedzonko, w myśl którego sama siła wystarczającym jest argumentem, by ignorować sądowe rozstrzygnięcia. Dziś, we fraszce „Trybunał z dekretem, Radziwiłł z muszkietem”, pod miano Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku” równie dobrze można byłoby podstawić nazwisko niejednego spośród członków gabinetu Donalda Tuska. Konsekwentnie wdrażane w życie metody państwa quasi-stanu wyjątkowego mają zostać tym razem zastosowane wobec Trybunału Konstytucyjnego.

 

Biorą się za Trybunał

 

Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentowało pakiet rozwiązań „uzdrawiających” Trybunał Konstytucyjny. Obejmuje on przyjętą przez Sejm 6 marca uchwałę „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015 – 2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego”, a także projekty aktów normatywnych: ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ustawy wprowadzającej ustawę o TK oraz projekt ustawy zmieniającej Konstytucję RP. Sam fakt zaprezentowania projektów ustaw należy ocenić pozytywnie – ostatecznie przedstawiciele rządzącej koalicji jeszcze do niedawna uznawali, że same sejmowe uchwały są wystarczającą podstawą choćby do rozszerzenia kompetencji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego o przeprowadzanie zmian personalnych w organach spółek publicznej radiofonii i telewizji, mimo że stosowne ustawy wyraźnie zastrzegają w tym zakresie właściwość Rady Mediów Narodowych. Jeszcze dalej poszli rządzący w odniesieniu do Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego, którego usunięcie nastąpiło nie w wykonaniu jakiegokolwiek rozstrzygnięcia wydanego w ramach przewidzianej prawem procedury (wyroku lub decyzji administracyjnej opartej o przepis ustawy), a na podstawie „pisma” o bliżej niesprecyzowanym charakterze, które sygnował Adam Bodnar.

 

W przypadku Trybunału Konstytucyjnego opracowane zostały natomiast projekty ustaw, w tym także ustawy o zmianie Konstytucji RP. Oczywiście jest bardzo wątpliwe, by w obecnej sytuacji politycznej ustawy te w ogóle weszły w życie. Ich prezentację należałoby zatem rozpatrywać raczej w kategoriach marketingu politycznego. W szczególności dotyczy to projektu ustawy zmieniającego Konstytucję RP. Dla jego przyjęcia konieczne jest bowiem zdobycie większości 2/3 głosów przy obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów (art. 235 ust. 4 Konstytucji RP). Zakładając obecność wszystkich posłów podczas tak ważnego głosowania przyjęcie ustawy o zmianie Konstytucji wymaga poparcia 308 posłów, a tyloma koalicja rządząca nie dysponuje.

 

Istotniejsza dla ewentualnej próby dokonania możliwie szybkich zmian w Trybunale wydaje się zatem sejmowa uchwała „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015 – 2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego” i właśnie na jej znaczeniu i treści chciałbym się skoncentrować.

 

Uchwały zmieniają państwo?

 

Na wstępie przypomnieć trzeba o kwestiach elementarnych – niestety odnieść można wrażenia, że to o nich się ostatnio najczęściej zapomina. Uchwała sejmowa nie jest źródłem powszechnie obowiązującego prawa. Zasadniczo katalog takich źródeł określony jest w art. 87 Konstytucji RP i uchwał sejmowych w nim nie odnajdziemy. Żaden inny przepis Konstytucji RP, który pozwala danemu aktowi przypisać charakter źródła prawa powszechnie obowiązującego (jak choćby przewidziane w art. 234 Konstytucji RP rozporządzenia z mocą ustawy czy – bardziej dyskusyjne co do charakteru – umowy zawierane na podstawie art. 25 ust. 5 Konstytucji RP przez Radę Ministrów z innymi niż Kościół katolicki kościołami i związkami wyznaniowymi) nie zalicza uchwał sejmowych do tej kategorii.

 

Czym zatem są uchwały Sejmu? Są one przede wszystkim sposobem wyrażania woli politycznej Sejmu jako organu kolektywnego. Przykładowo, poprzez uchwały Sejm wyraża wotum nieufności (art. 158 Konstytucji RP), decyduje o pociągnięciu danej osoby do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu (jak w art. 107 ust. 2 oraz art. 156 ust. 2 Konstytucji RP), skróceniu swojej kadencji (art. 98 ust. 3 Konstytucji RP), etc. Uchwałą sejmową o szczególnym statusie i charakterze jest regulamin Sejmu (art. 112 Konstytucji RP). Regulamin przyjmuje formę uchwałę, która ma charakter normatywny, będąc wyrazem autonomii Sejmu. Również w sprawach indywidualnych Sejm wyraża swoją wolę uchwałą. Dzieje się tak choćby w przypadku powołania Marszałka Sejmu i wicemarszałków czy – co istotne w kontekście zapowiadanych zmian w TK – wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

 

Widzimy zatem, że uchwały mają rozmaity charakter prawny. Generalnie przyjąć należy, że mogą one stanowić po pierwsze akty prawa powszechnie obowiązującego na obszarze danej jednostki samorządu terytorialnego (np. uchwały rady gminy), co wynika z art. 87 ust. 2 Konstytucji RP. Po drugie, mogę one stanowić formę stosowania prawa w kwestiach indywidualnych (np. uchwała o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego). Po trzecie wreszcie, mogą stanowić wyłącznie deklarację polityczną, która pozbawiona jest skutków prawnych (uchwała taka może mieć formę rezolucji, apelu, oświadczenia, stanowiska, deklaracji, itp.).

 

Pytanie o charakter uchwały

 

Jak zatem charakter ma uchwała Sejmu „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015 – 2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego”? Uwzględniając kryterium organu podejmującego tę uchwałę – a jest to Sejm RP – odrzucić należy tezę, że stanowi ona akt prawa powszechnie obowiązującego. Sejm nie ustanawia bowiem aktów prawa miejscowego, jako że sprawuje władzę ustawodawczą w Rzeczypospolitej Polskiej (art. 95 ust. 1 Konstytucji RP), a nie jest organem stanowiącym samorządu terytorialnego.

 

Pozostaje zatem rozważyć, czy omawiana uchwała jest formą stosowania prawa czy też deklaracją polityczną. By to uczynić przyjrzyjmy się bliżej jej treści.

 

Treść uchwały „w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015 – 2023 w kontekście działalności Trybunału Konstytucyjnego” obejmuje pięć zasadniczych elementów:

1) stwierdzenie, że szereg uchwał dotyczących składu personalnego Trybunału Konstytucyjnego został podjęty z rażącym naruszeniem prawa, w związku z czym są one pozbawione mocy prawnej i nie wywołują skutków w nich przewidzianych, w konsekwencji czego „Sejm uznaje, że Mariusz Muszyński, Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego”;

2) stwierdzenie, że „liczne orzeczenia” Trybunału Konstytucyjnego „dotknięte są wadą prawną” (bez wskazania jednak o jakie orzeczenia chodzi) z uwagi na – ogólnie rzecz ujmując – udział wskazanych osób w ich wydaniu;

3) stwierdzenie, że „funkcję Prezesa TK sprawuje osoba nieuprawniona” (z uwagi na wadliwe powołanie przez Prezydenta RP oraz – niekonsekwentnie – przez upływ kadencji), w związku z czym „wszystkie decyzje proceduralne w zakresie kierowania pracami TK, a zwłaszcza wyznaczenie składów orzekających, podejmowane przez Julię Przyłębską mogą być podważane”;

4) stwierdzenie, że „stan niezdolności obecnie funkcjonującego organu do wykonywania zadań Trybunału Konstytucyjnego” wywołuje konieczność „ponownej kreacji sądu konstytucyjnego”;

5) apel do sędziów Trybunału Konstytucyjnego o rezygnację, a tym samym „o przyłączenie się do procesu demokratycznych przemian”.

 

Uzasadnienie omawianej uchwały nie jest bynajmniej pomocne dla jednoznacznej oceny jej charakteru. Jego zasadniczą częścią jest opis sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Oczywiście autorzy uzasadnienia nie mogli powstrzymać się przy tym od osobistych wycieczek, choćby pod adresem Krystyny Pawłowicz, która nie jest w ogóle wskazana w zasadniczej treści uchwały. Stąd uwagi o jej działalności naruszającej „minimalne standardy cywilizowanej estetyki i kultury” są co najmniej nie na miejscu. Z dezaprobatą odnieść się trzeba także do zawartych w uzasadnieniu wywodów na temat wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., sygn. akt K 1/20, który przedstawiany jest jako „pogwałcenie fundamentalnych praw kobiet”, mimo że prawo polskie nie zna i w warunkach wolnej Polski nigdy nie znało „prawa podmiotowego do aborcji”. Prawo polskie zna natomiast zasadę prawnej ochrony życia każdego człowieka (art. 38 Konstytucji RP). Jak natomiast przyjął Trybunał Konstytucyjny jeszcze w orzeczeniu z 26 maja 1997 r., sygn. akt K 26/96: „wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”.

 

W konkluzjach uzasadnienia wskazuje się natomiast na swoiste oczekiwane skutki uchwały. Obejmują one enigmatyczne stwierdzenie nieważności uchwał związanych z personalną obsadą Trybunału, wezwanie organów władzy publicznej oraz samorządów zawodów zaufania publicznego do kierowania się uchwałą w swojej działalności oraz apel do osób sprawujących dotychczas funkcje sędziów Trybunału Konstytucyjnego o uznanie, że „ich mandat wyczerpał się”, tj. do złożenia rezygnacji.

 

Szereg znaków zapytania

 

Widzimy zatem, że, w zamyśle autorów, uchwała ma stanowić przedziwną hybrydę zawierającą mieszane skutki. Z jednej strony dochodzi bowiem do stwierdzenia nieważności wcześniejszych uchwał Sejmu, co stanowi akt stosowania prawa, z drugiej zaś – sformułowane są wezwania i apele, które mają wyłącznie polityczny charakter.

 

Stan taki budzi rozmaite wątpliwości. Przede wszystkim, czy samo połączenie aktu indywidualnego zastosowania prawa z polityczną deklaracją jest dopuszczalne? Zdarza się to w przypadku aktów normatywnych (najczęściej poprzez poprzedzenie przepisów preambułą), jednak służyć to ma nie tyle manifestacji własnych przekonań czy nawet ocenie stanu faktycznego, co nadawać określony kontekst aksjologiczny przepisom powszechnie obowiązującym. Pozwala to na ich trafniejszą interpretację. W przypadku aktów stosowania prawa, rozważania faktograficzne czy zarysowanie kontekstu systemowo-aksjologicznego pozostawione jest treści uzasadnienia rozstrzygnięć. Chaotyczna treść omawianej uchwały nie pozwala natomiast na klarowne oddzielenie faktów od poglądów (oraz od samych ewentualnych rozstrzygnięć).

 

Przede wszystkim nie wiadomo, co oznaczać ma, że Sejm „stwierdza nieważność” wcześniejszych uchwał oraz „stwierdza wadliwość” orzeczeń Trybunału. Nie jest jasne, czy stanowi to jakiś rodzaj politycznej deklaracji, czy może ma być rodzajem nadrzędnego i wydanego w trybie ekstraordynaryjnym – nieznanym ani Konstytucji, ani jakiejkolwiek ustawie – rozstrzygnięcia, które de facto uchylić ma wszystkie orzeczenia Trybunału wydane od 2016 r.

 

Jeżeli Sejm obecnej kadencji rzeczywiście chciałby stwierdzić nieważność uchwał podjętych w latach 2015-2018, to należałoby się zastanowić nad tym, w jakim czyni to trybie? Jaką normę kompetencyjną stosuje? Jaka jest proceduralna podstawa takich działań? Przecież te same wątpliwości podnoszono w odniesieniu do podjętych w 2015 r. uchwał o stwierdzeniu mocy prawnej wyboru Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckiego oraz Krzysztofa Ślebzaka.

 

Najistotniejszym, choć niewyrażonym wprost, następstwem omawianej uchwały jest jednak próba pozbawienia mocy obowiązującej orzeczeń Trybunału. Bardzo zdawkowe stwierdzenie o „wadzie prawnej” wiązałoby się z faktycznym obaleniem wyroków Trybunału wydanych z udziałem Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka (a także zmarłych Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego). W tym względzie skutki uchwały jako aktu stosowania prawa stałyby w sprzeczności z art. 190 ust. 1 Konstytucji RP, który stanowi, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Przepis ten odnosi się oczywiście jedynie do sentencji orzeczeń Trybunału (a nie do wywodów zawartych w ich uzasadnieniach). W piśmiennictwie kwestia mocy powszechnie obowiązującej orzeczeń Trybunału jest precyzyjnie wyjaśniona:

 

„Żaden organ państwa nie ma kompetencji do oceny, czy orzeczenie zostało wydane we właściwym składzie i z zachowaniem określonej w przepisach prawa procedury, a tym samym – czy można mu przypisać walor ostateczności i mocy powszechnie obowiązującej. Wobec jednoznacznie brzmiącej normy konstytucyjnej wyrażonej w art. 190 ust. 1 Konstytucji RP przyznanie takiej kompetencji nie jest możliwe bez zmiany Konstytucji RP. W obowiązującym stanie prawnym o tym, co jest orzeczeniem, przesądza Trybunał (sędziowie TK tworzący skład orzekający i podpisujący orzeczenie), a zewnętrzny wyraz temu daje Prezes TK, zarządzając publikację orzeczenia we właściwym organie urzędowym” (M. Mączyński, J. Podkowik, komentarz do art. 190, [w:] Konstytucja RP, t. II, Komentarz do art. 87-243, red. M. Safjan, L. Bosek, Warszawa 2016, nb. 59).

 

Rzeczywiście, prawo polskie nie przewiduje żadnego środka prawnego, który stanowiłby instrument reakcji przeciwko ewentualnie wadliwym orzeczeniom Trybunału. Brak jest procedury, która regulowałaby tę kwestię. Do 2015 r., dopóki obsada Trybunału nie stała się osią konfliktu politycznego, którego skutki do dziś obserwujemy, w piśmiennictwie kwestia ostateczności orzeczeń TK była zupełnie oczywista: „wyroki TK, także te, w których bada on tryb ustawodawczy, są ostateczne. Wynika z tego, że orzeczenia te są niezaskarżalne (prawomocność formalna), niewzruszalne (prawomocność materialna) i niepodważalne. Nie przysługuje wobec nich środek odwoławczy” (A. Syryt, Skutki wyroków TK przy kontroli trybu uchwalenia ustawy, [w:] Skutki wyroków Trybunału Konstytucyjnego w sferze stosowania prawa, [red.] M. Bernatt, J. Królkowski, M. Ziółkowski, Warszawa 2013, s. 228). Wskazywano także: „Zasada ostateczności odnosząca się do wszystkich rozstrzygnięć TK, oznacza, iż ani sam Trybunał, ani żaden organ zewnętrzny, nie może uchylić ani zmienić orzeczenia wydanego przez skład orzekający Trybunału (powaga rzeczy osądzonej)” (B. Banaszak, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa 2012, komentarz do art. 190, nb. 4).

 

Powrót do minionych czasów?

 

Na koniec warto przypomnieć, że były w Polsce czasy, gdy Sejm podejmował uchwały dotyczące mocy obowiązującej orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Zasadę taką wprowadzono w nowelizacji Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w 1982 r.  (sam Trybunał zaczął funkcjonować dopiero w 1986 r.). Ironią losu jest, że rząd powołany w rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego tak bezpośrednio (choć mam nadzieję, że w sposób niezamierzony) nawiązuje do jego prawnego dziedzictwa. Komunistyczna dyktatura miała jednak formalną podstawę prawną do rozpatrywania przez Sejm PRL orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności ustaw z ówczesną Konstytucją. Dzisiejsi rządzący próbują de facto powrócić do tej zasady, czyniąc to jednak w sposób zupełnie bezprawny.

 

Nikt nie neguje dopuszczalności reformowania Trybunału Konstytucyjnego przez większość parlamentarną. Należy to jednak robić z poszanowaniem polskiej Konstytucji, poprzez zmiany ustawowe lub zmianę samej ustawy zasadniczej. Uchwały Sejmu w żadnym wypadku nie są właściwym ku temu instrumentem. Stosowanie tego rodzaju „nadzwyczajnych” (czyli po prostu bezprawnych) środków stanowi groźny precedens, ponieważ sytuacje „nadzwyczajne” mają tę właściwość, że istnieją tak długo, jak długo potrzebują ich rządzący.

 

Dr Bartosz Zalewski – współpracownik Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej

„Babciowe” tylko dla pracujących zarobkowo to szantaż wobec matek preferujących osobistą opiekę nad dzieckiem

Rząd Donalda Tuska podtrzymuje zamiar wprowadzenia „babciowego”, czyli świadczenia dla wybranych – tylko dla tych spośród młodych matek, które zrezygnują z osobistej opieki nad dzieckiem w wieku poniżej 3. roku życia i spełniają warunek zatrudnienia na etacie lub zleceniu. Proponowane oficjalne nazwy nowego świadczenia – „Aktywny Rodzic” oraz „Aktywna Mama” – stygmatyzują wręcz młode matki, fałszywie sugerując im, że, wybierając opiekę osobistą, stają się tym samym „nieaktywne”. Instytut Ordo Iuris wskazuje, że to rozwiązanie nie przyczyni się do przeciwdziałania kryzysowi demograficznemu, a w dłuższej perspektywie może go wręcz pogłębić. Aby naprawdę przysłużyć się polepszeniu dzietności, nowe świadczenie powinno objąć także matki osobiście opiekujące się swoimi dziećmi – stanie się wówczas Bonem Wychowawczym, którego wprowadzenie w Polsce od lat postuluje Instytut Ordo Iuris.

 

„Babciowe” albo „Aktywny Rodzic”: wybrakowana próba odpowiedzi na najniższą liczbę urodzeń od czasu II wojny światowej

 

10 lutego Aleksandra Gajewska, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w rozmowie z Polską Agencją Prasową zadeklarowała zamiar powołania Rady Polityki Rodzinnej i Demograficznej w celu „wypracowania rozwiązań, które w perspektywie lat pozwolą nam wyjść z zapaści demograficznej”. Deklaracja wiceminister stanowi odpowiedź na analizę strategiczną Głównego Urzędu Statystycznego pt. „Sytuacja społeczno-gospodarcza kraju w 2023 r.”, opublikowaną 31 stycznia 2024 r., w której GUS przekazał, iż „ze wstępnych szacunków wynika, że w 2023 r. zarejestrowano ok. 272 tys. urodzeń żywych, tj. o ok. 33 tys. mniej niż w poprzednim roku; była to najniższa liczba urodzeń zanotowana w całym okresie powojennym”.

 

Jednym z istotnych elementów nowej polityki rodzinnej i demograficznej ma być program „Aktywny Rodzic”, czyli „dodatkowe świadczenie w wysokości 1500 zł miesięcznie dla rodziców, którzy chcą wrócić do pracy. Będą oni mieli wybór – czy zostawić dziecko pod opieką np. członka rodziny, czy też zostawić je w odpowiednim miejscu opieki”. Zgodnie z zapowiedziami resortu, „świadczenie ma przysługiwać do 3. roku życia dziecka. Dodatkowo rodzic będzie musiał być zatrudniony na etat lub zlecenie; jego miesięczna pensja nie będzie mogła przekroczyć określonego progu, a jego miesięczne wynagrodzenie będzie musiało być na poziomie minimum najniższej krajowej płacy”.

 

Wprowadzenie tego programu, wówczas jeszcze pod nazwą „babciowe”, zostało zapowiedziane po raz pierwszy przez Donalda Tuska podczas spotkania Platformy Obywatelskiej w Częstochowie 23 marca 2023 r. Partia w uzasadnieniu tego postulatu wskazywała, że „pobudzi to gospodarkę, kobiety będą mogły w dowolnym czasie wrócić na rynek pracy”, stwierdzając zarazem, że „ponad 90% kobiet chce wrócić do pracy. 50% kobiet nie wraca do pracy po urlopie macierzyńskim do czasu ukończenia przez dziecko 3 lat. Tym kobietom chcemy pomóc”. Również w punkcie 6 umowy koalicyjnej zawartej pomiędzy Koalicją Obywatelską, Polską 2050, Polskim Stronnictwem Ludowym oraz Lewicą 10 listopada 2023 r. stwierdzono, że „w trosce o budowanie kapitału społecznego i wyrównywanie pozycji kobiet na rynku pracy, koniecznym jest zapewnienie dodatkowego wsparcia kobiet w powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim”. Także w exposé Donalda Tuska z 13 grudnia 2023 r. znalazła się wzmianka o tym programie, przedstawionym tym razem pod nazwą „Aktywna Mama”: „wypłacimy każdej mamie, każdej rodzinie, wszystkim rodzicom, którzy potrzebują tej pomocy na opiekę nad swoim maleństwem 1500 złotych miesięcznie”.

 

Problem polega właśnie na tym, że – wbrew słowom przewodniczącego Platformy Obywatelskiej – świadczenie przysługiwałoby nie „każdej mamie” i nie „każdej rodzinie”, a jedynie tym arbitralnie wybranym spośród nich, które nie zdecydowały się nad opiekę osobistą nad własnym dzieckiem. Nawet same proponowane oficjalne nazwy nowego świadczenia – „Aktywny Rodzic” oraz „Aktywna Mama” – wydają się być stygmatyzujące wobec młodych matek, fałszywie sugerując im, że, wybierając opiekę osobistą, stają się tym samym „nieaktywne” czy też „pasywne”.

 

Czeski „model sekwencyjny”: zachęta do urodzenia drugiego dziecka w okresie od 1 do 3 lat po urodzeniu pierwszego dziecka

 

Tezy Platformy Obywatelskiej sformułowane w opisie „babciowego” stoją w wyraźnej sprzeczności z wynikami badań przeprowadzonych w grudniu 2022 r., opublikowanymi przez Instytut Pokolenia w raporcie pt. „Rodzice wobec wyzwań opieki nad małymi dziećmi” z listopada 2023 r. Badani zostali wówczas zapytani o preferowaną długość okresu osobistej opieki matki nad dzieckiem, w czasie którego nie musiałaby ona wracać do pracy zarobkowej. Okazało się, że „zarówno kobiety (34%), jak i mężczyźni (30%) najczęściej wskazywali, że optymalny okres to dłużej niż rok, ale nie więcej niż dwa lata od urodzenia dziecka. Drugim najczęściej wskazywanym okresem sprawowania opieki był okres powyżej dwóch lat, ale nie dłuższy od trzech lat (31% kobiet i 28% mężczyzn)”. Zdecydowana większość – 65% kobiet i 57% mężczyzn – uważa zatem, że matki powinny mieć możliwość sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem w czasie dłuższym niż okres obecnego urlopu macierzyńskiego (20 tygodni) i rodzicielskiego matki (32 tygodnie), który trwa łącznie zaledwie do 1 roku (52 tygodnie) po urodzeniu dziecka. Tylko mniejszość badanych (12,7% kobiet i 16,3% mężczyzn) wskazuje, że odpowiada im obecny okres jednoroczny. Z badań wynika także, że w przypadku, gdy matka dziecka nie może sprawować nad dzieckiem opieki osobistej tak długo, jak by sama tego chciała, najbardziej preferowaną formą opieki nad dzieckiem do lat 3 jest opieka babci lub dziadka (uważa tak 42% kobiet i 43% mężczyzn). Platforma Obywatelska, formułując swój postulat, potraktowała zatem deklaracje matek wybiórczo, skupiając się na opcji drugiego wyboru, zupełnie ignorując pierwszy preferowany wybór rodziców, jakim jest opieka osobista.

 

Prezes Instytutu Pokolenia w wywiadzie z października 2022 r. wskazywał na czeski „model sekwencyjny” jako wartościowy punkt odniesienia: „ich model polega na tym, że po urodzeniu dziecka, aż do skończenia przezeń trzech lat, rodzice mogą otrzymać zasiłek w wysokości – przekładając to na nasze – ok. 60 tys. złotych, czyli ok. 20 tys. rocznie, a to jest kwota nieco tylko mniejsza od tej, jaką by otrzymała kobieta decydując się na pracę. Co więcej, działa tam mechanizm, który nagradza za szybkie urodzenie kolejnego dziecka – w Czechach jest to zazwyczaj drugie. Jeśli przyjdzie ono na świat wcześniej niż po trzech latach od urodzenia poprzedniego – to niewykorzystana część kapitału za pierwsze dziecko jest wypłacana od razu, a rodzina korzysta z kolejnego świadczenia w wysokości 60 tys. zł”. Prezes wskazuje, że dzięki tego typu rozwiązaniom, co prawda „wśród kobiet wychowujących dziecko do lat trzech, jedynie 22 proc. jest aktywna zawodowo”, ale już po ukończeniu przez dziecko 3. roku życia „kobiety wracają do pracy i ich aktywność zawodowa jest najwyższa w UE, bo przekracza 90 proc.”.

 

W raporcie pt. „Czeski sukces demograficzny” opublikowanym w grudniu 2022 r., Instytut Pokolenia porównuje sytuację demograficzną Czech i Polski, wskazując, że „w Czechach dominującym wzorem wobec pracy zawodowej kobiet po urodzeniu dziecka jest tzw. Model Sekwencyjny – czasowa dezaktywizacja, aż dziecko osiągnie wiek przedszkolny i następnie powrót do pełnego zatrudnienia. W Polsce większość młodych matek podejmuje decyzje na rzecz szybszego powrotu do pracy, co jest związane z brakiem rekompensaty finansowej z tytułu opieki nad dzieckiem po pierwszym roku życia oraz większą obawą o miejsce pracy”.

 

W wywiadzie z grudnia 2022 r. prezes Instytutu Pokolenia podkreślał, że „nasi południowi sąsiedzi, kiedy mają możliwość powierzyć dziecko opiece instytucjonalnej lub sami zająć się swoimi dziećmi, najczęściej wybierają to drugie — w praktyce najczęściej dziećmi zajmuje się matka”. Zdaniem dr. Kota, my, Polacy, „powinniśmy umożliwiać opiekę instytucjonalną nad dziećmi, natomiast system finansowy nie powinien preferować żadnej z opcji, podobnie jak to jest u Czechów. Powinniśmy się zastanowić nad wprowadzeniem modelu, w którym pieniądze przysługują dzieciom niezależnie od wyboru rodziców”. Tymczasem program „Babciowe”, jeżeli miałby przysługiwać tylko matkom, które nie wybrały opieki osobistej, byłby zaprzeczeniem „modelu sekwencyjnego”.

 

Instytut Ordo Iuris: propozycja „Bonu Wychowawczego” zamiast realizowania ideologicznych „celów barcelońskich” Komisji Europejskiej

 

W marcu 2002 r., przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, Rada Europejska ogłosiła „cele barcelońskie”, zgodnie z którymi „państwa członkowskie powinny zlikwidować ograniczenia zniechęcające kobiety do uczestnictwa w rynku pracy” przez objęcie opieką instytucjonalną „co najmniej 33% dzieci poniżej trzeciego roku życia”. 20 lat później, w grudniu 2022 r. Rada Europejska przyjęła zradykalizowaną formę tego postulatu, zalecając, aby rodzice oddawali do żłobków i innych form opieki instytucjonalnej aż 45% swoich dzieci. Instytut Ordo Iuris już wówczas ostrzegał przed nowymi „celami barcelońskimi 2030”, wskazując, że takie zalecenia naruszają zasadę pomocniczości, a „państwa członkowskie muszą podjąć zdecydowaną obronę autonomii rodziny i prawa rodziców do decydowania o sposobie wychowania własnych dzieci”. Dotychczasowe polskie rządy – zarówno PO-PSL w latach 2007-2015, jak i Zjednoczonej Prawicy w latach 2015-2023 – konsekwentnie realizowały jednak „cele barcelońskie”. O ile jeszcze we wrześniu 2010 r. polski rząd informował, że opieką instytucjonalną objęte jest „niecałe 2% dzieci w wieku 0–3 lata”, o tyle w 2015 r. wskaźnik „użłobkowienia” wynosił już 12,4%, w 2020 r. – 25,5%, a pod koniec 2021 r. – prawie 30%.

 

Instytut Ordo Iuris już w obszernym, 188-stronicowym raporcie pt. „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?” z 2015 r. wskazywał, że „choć [żłobek] może mieć pozytywny wpływ na rozwój intelektualny i wyrównanie szans części dzieci z najbiedniejszych czy rozbitych rodzin, umieszczenie w nim dziecka bez uwzględnienia stopnia jego rozwoju czy na zbyt długi w skali tygodnia czas, może negatywnie odbić się na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym”. W związku z powyższym – jako alternatywę dla jednostronnego finansowania zinstytucjonalizowanej opieki kolektywnej nad dziećmi – Instytut zaproponował koncepcję bonów wychowawczych, które „pozwalają na równouprawnienie w zakresie dostępu do pomocy państwa osób, które wybrały inne formy opieki nad dziećmi niż państwowe żłobki i przedszkola. Bon wychowawczy może mieć formę bezpośredniego transferu finansowego o wysokości zbliżonej do kosztów instytucjonalnej opieki nad dzieckiem w danym wieku, o którego wydatkowaniu decydują sami rodzice dziecka, które nie korzysta z kolektywnej opieki instytucjonalnej”. Bon, w odróżnieniu od wybrakowanej koncepcji „Babciowego”, obejmowałby jednak także matki, które zdecydowały się na osobistą opiekę nad dzieckiem. W ciągu ostatnich 8 lat Instytut Ordo Iuris kilkukrotnie przypominał swój postulat bonu wychowawczego – na przykład w 202-stronicowym raporcie pt. „Opieka nad dziećmi do 3. roku życia w Polsce i na świecie. Aspekty prawne, ekonomiczne i społeczne” z 2018 r., w dokumencie pt. „Bon wychowawczy – główne założenia” z 2019 r. oraz w tekście pt. „W drodze do lepszego modelu opieki nad małymi dziećmi” z 2020 r. Propozycja ta została przypomniana także w komentarzu z listopada 2023 r. towarzyszącym zawarciu umowy koalicyjnej obecnego rządu. „Babciowe” w porównaniu z koncepcją bonu wychowawczego jest rozwiązaniem wybrakowanym, realizującym wyłącznie interesy pracodawców, a nie rodziców, zwłaszcza matek.

 

Świadczenia nie tylko dla pracujących zarobkowo: zwiększanie dzietności jest obecnie dla Polski celem samym w sobie, a nie dodatkiem do PKB

 

Na na łamach „Gazety Wyborczej” na przekazaną przez GUS informację o katastrofalnych wskaźnikach demograficznych w lutym 2024 r. zareagowano w typowym dla tej gazety stylu, stwierdzając, że rodzenie dzieci przez Polki jest niepotrzebne, bo i tak już wkrótce polską populację powiększą „puchnące do połowy wieku populacje Azji Południowej i co najmniej do końca wieku Afryki Subsaharyjskiej”, a „jeśli ktokolwiek boi się utraty «polskiego dziedzictwa» genetycznego i kulturowego, niech poda choć jeden argument za tym, że jest ono warte ochrony”. Wiedząc, że w dyskursie publicznym funkcjonują nawet takie opinie, doceniać należy sam fakt, że rządząca obecnie Polską lewicowo-liberalna koalicja nie podziela ich, tylko rozważa w ogóle jakiekolwiek formy wsparcia finansowego dla matek dzieci do lat 3.

 

„Babciowe”, które przy dofinansowaniu nie będzie uwzględniać opcji najbardziej preferowanej przez młode matki, czyli opieki osobistej, byłoby jednak świadczeniem wybrakowanym, niebędącym instrumentem prawdziwej polityki rodzinnej, lecz polityki doraźnego wsparcia pracodawców i chwilowego wzrostu wskaźników PKB. Instytut Ordo Iuris już 9 lat temu w raporcie pt. „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?” z 2015 r. dostrzegał, że „wartość kobiety zaczyna się obecnie postrzegać przez pryzmat gospodarczych zysków płynących z jej działalności zawodowej, deprecjonując pracę jaką wykonuje ona zajmując się domem i wychowaniem dzieci, jako nie przynoszącą żadnych wymiernych korzyści finansowych, a wręcz stanowiącą «obciążenie» dla systemu. To negatywne podejście ma swoje odzwierciedlenie również w języku, także tym, którym posługuje się polskie prawo, dzieląc osoby na aktywne zawodowo i nieaktywne zawodowo, co sugeruje, że praca domowa nie jest żadną aktywnością”.

 

Tymczasem w tym samym opracowaniu, wskazano, że „wykonywana w domu przez kobiety praca polegająca na opiece nad dziećmi i prowadzeniu gospodarstwa domowego, jednocześnie w znacznym stopniu przyczynia się do społecznego dobrobytu. ONZ szacuje, że niezarobkowa praca wykonywana przez kobiety w domu powiększa PKB średnio o 40%”.

 

Nowe świadczenie, zamiast poprzestawać na korzyściach krótkotrwałych, powinno zatem być nakierowane na długofalową korzyść, jaką – o ile uwzględniona w finansowaniu zostanie także opieka osobista – może być trwałe zwiększenie polskiej dzietności.

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Ochrona życia

01.02.2024

„Pigułka po” dla dzieci i bez recepty? Ordo Iuris interweniuje u posłów

· Rada Ministrów skierowała do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo farmaceutyczne, zakładający zniesienie wymogu uzyskania recepty na zakup w aptece tzw. pigułek „dzień po”.

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

24.01.2024

Komunikat

Reagując na szereg bezprawnych działań podejmowanych przez określone organy władzy publicznej po dniu 13 grudnia 2023 r., naruszające porządek prawny Rzeczypospolitej Polskiej z Konstytucją na czele 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

08.01.2024

Bitwa o Polskę rozpoczęta!

Wyłączony sygnał i przemoc na korytarzach TVP, poddanie „testom” i wymuszenie uległości na ponad dwóch tysiącach sędziów, podważanie konstytucyjnej roli Prezydenta RP, pomijanie ustrojowego trybu stanowienia ustaw i rządzenie za pomocą uchwał… to tylko początek zamachów na nasze konstytucyjne prawa i wolności.

STOP NISZCZENIU POLSKI – PODPISZ PETYCJĘ

Jeżeli te akty bezprawia już miały miejsce, to czego jeszcze możemy spodziewać się po promotorach aborcji, zgorszenia i wulgarnej seksedukacji oraz orędownikach „opiłowywania” katolików i uczestnikach ataków na kościoły, którzy weszli w skład rządu Donalda Tuska?

Politycy rządu powołanego 13 grudnia, jeszcze na etapie kampanii wyborczej zapowiadali, że po objęciu władzy przeprowadzą w Polsce prawną i obyczajową rewolucję według wytycznych ideologów gender, aktywistów LGBT i aborcyjnego lobby.

Przedstawiciele nowej władzy zamierzają:

* znieść prawną ochronę życia dzieci nienarodzonych podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność, a docelowo wprowadzić niemal nieograniczony dostęp do – refundowanej z naszych podatków – „aborcji na życzenie” w pierwszych trzech miesiącach ciąży,

* wprowadzić do polskich szkół wulgarną edukacje seksualną w duchu antynaukowej koncepcji gender, negującej podstawowe fakty o biologicznej naturze ludzkiej płciowości,

* uderzyć w wyjątkowy, naturalny i konstytucyjny status małżeństwa i rodziny, nadając małżeńskie przywileje nietrwałym z zasady konkubinatom i parom jednopłciowym,

* radykalnie ograniczyć wolność słowa poprzez zakaz „mowy nienawiści”, co będzie prowadzić do cenzurowania obrońców życia, rodziny i wolności,

* „opiłować” katolików, uderzając w fundamentalną dla demokracji i państwa prawa wolność sumienia i wyznania, przekreślając klauzulę sumienia, usuwając krzyże i modlitwę ze szkół i przestrzeni publicznej,

* ułatwić procedurę „zmiany płci”, w ramach której zmanipulowane przez genderystów dzieci będą nieodwracalnie niszczyć swoje ciała, przekonane, że okaleczenie własnych organów płciowych da im szczęście,

* oddać polską suwerenność, wspierając bezprecedensowe zmiany w traktatach UE, powołujące „Państwo Europa” ze stolicą w Brukseli.

Dziś widzimy, że opór przeciwko tej radykalnej rewolucji musi wykraczać poza ściśle prawne ramy. To oczywiste w sytuacji, gdy przeciwnik ma za nic konstytucję i chce rządzić strachem i siłą.

Gdy poprzednie rządy podejmowały działania uderzające w ład konstytucyjny, zawsze merytorycznie punktowaliśmy naruszenia i wskazywaliśmy właściwe rozwiązania. Gdy było trzeba, kierowaliśmy sprawę do sądów lub trybunałów. Dzisiaj stajemy wobec innej rzeczywistości.

Nowy Minister Sprawiedliwości bez zażenowania wspiera otwarcie sprzeczne z konstytucją działania rządu, a prezes sędziowskiego stowarzyszenia „Iustitia” robi sobie z nim zdjęcia oraz zapewnia ministra: „Może Pan liczyć na nasze wsparcie”. Bez niezależnych sądów, obywatel nie ma już do kogo zwrócić się o pomoc wobec potęgi bezprawia.

Rolę obrońców ofiar rządowego bezprawia musi zatem wypełnić Instytut Ordo Iuris. To jeden z naszych „obowiązków polskich”, o których pisał niegdyś Roman Dmowski, a do których poczuwa się każdy członek zespołu Instytutu i cała społeczność naszych Przyjaciół i Darczyńców.

W ciągu ostatnich tygodni opublikowaliśmy już ponad 20 komentarzy prawnych i szeroką analizę zbiorczą bezprawia, którego już dopuścił się nowy rząd. Nasz rosnący, prowadzony po polsku i angielsku portal „Obserwator Praworządności”, jest do dzisiaj jedyną, usystematyzowaną odpowiedzią na propagandę „przywracania praworządności” ze strony nowej władzy.

Ostatnie dni pokazują, że ideologiczna rewolucja może się w Polsce odbyć błyskawicznie. Rząd Donalda Tuska nie będzie zwlekał z realizowaniem swoich najbardziej radykalnych propozycji – nawet jeśli miałoby się to odbywać wbrew obowiązującym przepisom prawa.

Co więcej – równolegle (nieco w cieniu bieżącej polityki krajowej) toczy się walka o polską suwerenność. Rozpoczęta w ubiegłym roku procedura zmian traktatowych w Unii Europejskiej zmierza bowiem do przekazania Brukseli kompetencji w kluczowych dla Polski sprawach oraz na odebraniu nam unijnego prawa veta.

Rozpoczęła się wielopoziomowa bitwa o Polskę, o życie, o wolność i o rodzinę!

Musimy być gotowi na to, że nasza praca będzie jeszcze bardziej intensywna i dynamiczna niż dotychczas i staniemy wobec wyzwań, z jakimi dotąd się nie mierzyliśmy. Dlatego w ostatnich dniach intensywnie planowaliśmy nasze działania w gronie członków Zarządu oraz ekspertów i Rady Naukowej Ordo Iuris. W efekcie tego namysłu, wyodrębniliśmy kluczowe obszary naszej działalność w 2024 roku.

Ochrona życia i bioetyka

Przedstawiciele nowego rządu kilkukrotnie już zapowiedzieli, że będą szukali sposobu na „unieważnienie” wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który zakończył epokę legalnego zabijania nienarodzonych dzieci podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność w polskich szpitalach.

W polskim prawie nie istnieje instytucja „anulowania” wyroków TK. Pod koniec ubiegłego roku zapadł jednak bardzo groźny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który ­­– choć nie stwierdził, że Polska ma obowiązek zalegalizować aborcję – uznał, że wyrok TK był nielegalny, bo został wydany w nieprawidłowym składzie. To będzie na pewno paliwo dla nowego rządu.

Będziemy monitorować inicjatywy partii rządzących, wykazując, że po stronie życia jednoznaczne stoi Konstytucja RP, co Trybunał Konstytucyjny potwierdzał nie tylko w 2020 roku, ale także w poprzednich latach ­– gdy funkcję Prezesa Trybunału Konstytucyjnego pełniły osoby, których obecny rząd nigdy nie kwestionował.

Istnieje też spore ryzyko, że – zamiast prób przeprowadzenia (nielegalnych) zmian prawnych – nowy rząd będzie próbował wpływać na lekarzy, naciskać na dyrekcje szpitali, tworzyć wytyczne, nakazujące lekarzom dokonywania aborcji, ograniczać konstytucyjną wolność sumienia pracowników służby zdrowia. Nie ustanie też zapewne presja organizacji Unii Europejskiej czy ONZ, które od lat chcą narzucić Polsce aborcję.

Będziemy monitorować, analizować, interweniować i organizować społeczny sprzeciw wszędzie, gdzie będzie to niezbędne – by uratować jak najwięcej bezbronnych dzieci nienarodzonych.

Ochrona rodziny i małżeństwa

Zarówno przedstawicielki Lewicy w rządzie, jak i Szymon Hołownia oraz sam Donald Tusk – zapowiedzieli, że w ciągu najbliższych tygodni rząd przedstawi projekt ustawy o „związkach partnerskich”. Nie ma wątpliwości, że będzie to jedynie pierwszy krok do całkowitego zniszczenia konstytucyjnej tożsamości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny i nadania małżeńskich przywilejów parom jednopłciowych – łącznie z adopcją dzieci przez homoseksualistów.

Równolegle nie ustaje w tym względzie presja zagraniczna. W grudniu zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził, że Polska narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka poprzez brak prawnego uznania związków jednopłciowych. Z kolei Parlament Europejski przegłosował rozporządzenie, które ma zmusić Polskę do uznawania praw rodzicielskich wobec dziecka adoptowanego za granicą – w tym także wobec dziecka „zakupionego” w procedurze surogacji przez homoseksualistów. Nadal nie jest jednak za późno na sprzeciw.

Będziemy też stawać w obronie praw rodziny, którym urzędnicy często pochopnie – a czasem wręcz zupełnie bezpodstawnie – odbierają dzieci i ograniczają ich prawa rodzicielskie. Zrozpaczeni i zagubieni w gąszczu przepisów rodzice będą mogli liczyć na naszą pomoc.

Ochrona wolności

Rok 2024 będzie czasem uderzenia w wolność słowa. Przedstawiciele nowego rządu mówią o tym wprost.

Już w styczniu ma rozpocząć się proces legislacyjny zapowiedzianej ustawy wprowadzającej do polskiego prawa karalność tzw. mowy nienawiści. Nie miejmy złudzeń – ten termin istnieje po to, by cenzurować obrońców normalności, życia i rodziny. „Mową nienawiści” ma być stwierdzenie, że istnieją dwie płcie, czy tzw. misgenderowanie, czyli zwracanie się do osób z zaburzeniami tożsamości płciowej zgodnie z prawdziwą płcią. Z doświadczenia krajów takich jak Wielka Brytania czy Irlandia wiemy, że „mową nienawiści” może być posiadanie nieprawomyślnego mema albo… myślna modlitwa pod kliniką aborcyjną.

Co więcej, wprowadzenie „mowy nienawiści” do polskiego prawa to także uderzenie w wolność religijną. Ukaranie Pana Janusza Komendy przez firmę IKEA za cytowania Pisma św. czy ocenzurowanie redaktora Pawła Lisickiego na portalu YouTube za przedstawianie oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu pokazuje jednoznacznie, że wolność wyznania jest nie do pogodzenia z przepisami o karaniu za „mowę nienawiści”.

Obrona wolności to także sprzeciw wobec wszelkich inicjatyw uderzających w wolność gospodarczą, własność i prywatność. Tego też zapewne nie zabraknie. Zwłaszcza, że już w ubiegłym roku pierwsze polskie miasta zaczęły realizacje tzw. stref czystego transportu, które radykalnie uderzają w prawo własności i wolność przemieszczania.

Ochrona dzieci i edukacja

W tym roku możemy się spodziewać, że do polskich szkół zostanie wprowadzona wulgarna, genderowa edukacja seksualna. Minister edukacji Barbara Nowacka już spotkała się modelką Anją Rubik, która w internecie „edukuje” młodzież w najbardziej wulgarny i obsceniczny sposób. To jasna zapowiedź kursu, który przyjmie Ministerstwo edukacji pod rządami radykałów. 

Staniemy w obronie naszych dzieci. Gdy Rafał Trzaskowski wprowadzał genderową Kartę LGBT+ w Warszawie, sprzeciw zaangażowanych i świadomych rodziców sprawił, że Prezydent Warszawy był zmuszony do wstrzymania swoich planów. Nasze działania przyczyniły się też do niemal całkowitego ograniczenia „tęczowych piątków” oraz programów wulgarnej seksedukacji w szkołach w Gdańsku, Krakowie czy Poznaniu. Wierzę, że na szczeblu ogólnopolskim też damy radę. Zignorowanie masowego sprzeciwu zatroskanych o los swoich dzieci rodziców może się okazać dla nowego rządu zbyt ryzykowne.

Będziemy też kontynuować nasza walkę z nieograniczonym dostępem do pornografii dla nieletnich. Planujemy przeprowadzenie szerokiej akcji społecznej oraz przygotowanie projektu ustawy, który ograniczyłby dostęp do pornografii dla dzieci.

Obrona chrześcijan

Do władzy dochodzą sprawcy ataków na kościoły i prowokacyjnych zniewag wymierzonych w chrześcijan i nasze świętości. Nowy koalicjanci zapowiadają „oddzielenie państwa od Kościoła”. Co to oznacza w praktyce? Artykułowali to w ubiegłym roku wielokrotnie.

Mowa była nie tylko o wycofaniu katechezy ze szkół (nowa Minister Edukacji zapowiedziała, że rozpocznie od ograniczenia liczby godzin lekcji religii) oraz o usunięciu prawnej ochrony „uczuć religijnych” i krzyży z przestrzeni publicznej, ale nawet o wycofaniu posługi kapelańskiej ze szpitali czy… zakazie spowiadania nieletnich.

Tak radykalne pomysły jak ten ostatni zapewne nie dojdą do skutku, bo oszalali z nienawiści do katolików politycy to jednak mimo wszystko wciąż margines. Jednak pierwsze z wymienionych postulatów są niemal pewne…

Każda ofiara chrystianofobii będzie mogła liczyć na bezpłatną pomoc prawną Ordo Iuris.

Wolna i suwerenna Rzeczpospolita

Wszystkie wymienione sprawy mogą okazać się wtórne wobec najważniejszego od kilkudziesięciu lat zagrożenia dla polskiej suwerenności. Wszystko, co robimy dla obrony życia, rodziny i wolności straci jakikolwiek sens, jeśli pozwolimy na to, by o losach naszej ojczyzny decydowano w Berlinie, Francji i Brukseli. Jeśli powstanie zcentralizowanego „Państwa Europa” ze stolicą w Brukseli stanie się faktem – w Warszawie nie będziemy już decydować o niczym, a nasze Święto Niepodległości stanie się tylko regionalnym folklorem.

Już budujemy koalicję sprzeciwu wobec głębokiej reformy traktatowej UE. W tym celu powołaliśmy w listopadzie – wraz z Collegium Intermarium – Kolegium Suwerenności. Wierzę, że stworzymy niezbędne zaplecze eksperckie dla całego polskiego (i nie tylko) ruchu suwerennościowego. Kolegium Suwerenności dołącza także do naszego projektu „Salonów Otwartych Ordo Iuris”, czyli klubów terenowych z szeroką ofertą formacyjną, do których współtworzenia już niebawem zaprosimy lokalne stowarzyszenia i środowiska chętne do współdziałania dla dobra Ojczyzny.

Gdy mowa o suwerenności, nie można zapomnieć o tym, że już w tym roku może dojść do podpisania traktatu antypandemicznego Światowej Organizacji Zdrowia, który radykalnie ograniczy suwerenność Polski przy decydowaniu o kluczowych dla całego kraju aspektach polityki zdrowotnej i gospodarczej. Przed nami ostatnie miesiące, w których możemy jeszcze zablokować tę groźną inicjatywę.

Ten rok będzie też momentem przełomowym dla naszej aktywności na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. W ubiegłym roku sformalizowaliśmy powstanie Ordo Iuris International, dzięki czemu będziemy pierwszą konserwatywną organizacją pozarządową w Europie, której przedstawiciel będzie na miejscu monitorował pracę agend ONZ w Nowym Jorku. Nasza obecność w USA przyczyni się także do pogłębienia cennej współpracy z organizacjami pozarządowymi, think-tankami i mediami w Stanach Zjednoczonych.

Identyfikujemy źródła cywilizacyjnych zmagań

W rozpoczynającym się roku rozpocznie też działalność Ordo Iuris Cywilizacja – nasz nowy projekt, otwierający nowy obszar analiz strategicznych i publicystyki identyfikującej głębokie źródła zagrożeń cywilizacyjnych i poszukujący odpowiedzi na kluczowe dla przyszłości naszej cywilizacji pytania. Ordo Iuris Cywilizacja będzie przestrzenią współpracy z wiodącymi intelektualistami z Polski, innych krajów Europy i z USA. Do współpracy z tym projektem dołączyło już jedno z najważniejszych czasopism konserwatywnych USA, czyli „First Things”, w którego redakcji w Nowym Jorku gościliśmy miesiąc temu.

Wśród polskich autorów i współpracowników powitamy na łamach projektu Tomasza Rowińskiego, Pawła Milcarka, o. Michała Chaberka, Kacpra Kitę, Arkadiusza Robaczewskiego, czy wybitnego filozofa sztuki i dyrektora Zachęty – usuniętego właśnie z funkcji przez ministra Sienkiewicza – dr. Janusza Janowskiego.

Jeżeli chcemy, by prawdziwie racjonalna i  wierna chrześcijańskiej tożsamości i dziedzictwu Narodu formacja konserwatywna mogła w przyszłości odnowić naszą Ojczyznę po zniszczeniach doznanych z rąk lewicowych rządów – musimy sięgać najgłębiej i budować programową alternatywę dla nihilizmu i relatywizmu.

Razem obronimy naszą Ojczyznę!

W ubiegłym roku obchodziliśmy 10. rocznicę zainicjowania działalności Instytutu Ordo Iuris. Przez te 10 lat udzieliliśmy bezpłatnej pomocy prawnej w ponad 3 000 spraw. Sporządziliśmy ponad 500 opinii, raportów i analiz. Osiągnęliśmy w tym czasie tak wiele, a nasza praca realne zmieniała otaczającą nas rzeczywistość.

Do tej pory jednak nie mierzyliśmy się z tak wielkim zagrożeniem, jakim będą dla naszej Ojczyzny rządy otwarcie zapowiadające uderzenie w konstytucyjne zasady ochrony życia, rodziny, wolności i suwerenności, w których obronie stajemy od lat.

Przed nami wielka bitwa o Polskę, na którą będziemy gotowi!

 

Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Subskrybuj rząd