Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Wolności obywatelskie

Wolności obywatelskie

Wolności obywatelskie

23.04.2024

Carla Schmitta „Nomos ziemi”, czyli skąd biorą się trudności współczesnych liberałów w rządzeniu państwami

· „Nomos der Erde” (po polsku: „Nomos Ziemi”) Carla Schmitta to głębokie dzieło filozofii politycznej opublikowane w 1950 roku.

· W książce tej Schmitt, niemiecki prawnik i teoretyk polityki, bada pojęcie „nomosu”, słowa pochodzącego z języka greckiego i posiadającego wiele znaczeń. Jurysta definiuje je jako porządek przestrzenny lub „podział ziemi”, który rządzi ludzkim współistnieniem. Twierdzi, że nomos nie jest jedynie neutralną koncepcją prawną lub geograficzną, ale raczej fundamentalnym wymiarem porządku politycznego i władzy, odnoszącym się do wartości.

· Gdy rządzą współcześni europejscy liberałowie, w sferze politycznej na poziomie krajowym dochodzi do próby całkowitego wyrugowania wartości związanych z historią i tradycją narodu, a na poziomie europejskim mamy do czynienia z zanegowaniem i zaprzeczeniem wartości europejskich.

· Od kiedy premierem Polski został Donald Tusk, zdają się urzeczywistniać prorocze słowa Schmitta o tym, że liberałowie i pseudo-liberałowie nie nadają się do rządzenia państwem, bo nie są w stanie nawet podjąć decyzji, a co dopiero wziąć za nie odpowiedzialność. W polskiej koalicji rządzącej dochodzi bowiem do nieustannych sporów, niekończących się dyskusji i potyczek ideologicznych.

· Oderwanie od wartości, ale też od przyjętego powszechnie nomosu, który służył Europie i światu od lat, będzie obfitowało w tragiczne skutki, o czym Schmitt pisał już wiele lat temu, a co zaczynamy obserwować już dzisiaj.

 

Czym jest nomos?

 

Schmitt w swojej książce[1] śledzi rozwój nomosu od starożytnej Grecji do wczesnej epoki nowożytnej, koncentrując się na powstaniu ius publicum Europaeum, europejskiego prawa publicznego, które pojawiło się w XVII wieku. Twierdzi on, że ten system prawa, oparty na zasadach suwerenności i terytorialności, stworzył względnie stabilny porządek w Europie na wiele stuleci.


Schmitt ostrzega jednak, że nomos nie jest porządkiem stałym i wiecznym, ale raczej dynamicznym i warunkowym. Twierdzi, że jest on nieustannie kwestionowany i przekształcany przez nowe wydarzenia polityczne, gospodarcze i technologiczne. Carl Schmitt wierzy, że we współczesnej erze nomos ziemi znajduje się w stanie kryzysu, ponieważ siły globalizacji i deterytorializacji grożą podważeniem tradycyjnego porządku państw i terytoriów.


Nomos rozumiany jest jako przestrzenny porządek ludzkiego współistnienia. Schmitt argumentuje, że nomos nie jest po prostu pojęciem prawnym, ale raczej fundamentalnym wymiarem porządku politycznego i władzy. Jest to porządek przestrzenny, który określa, w jaki sposób ludzie odnoszą się do siebie nawzajem i do ziemi, którą zamieszkują. Schmitt argumentuje, że nomos ziemi jest kruchym i niestabilnym porządkiem, który obecnie podupada. Jako zagrożenia dla nomosu ziemi postrzega rozwój globalizacji, organizacji międzynarodowych i interwencji humanitarnych. Schmitt uważa, że trendy te prowadzą do nowego globalnego porządku, który jest mniej stabilny i bardziej niebezpieczny niż stary porządek.

 

 

*

 

„Ach gdybyż narodów na świecie nie było,
Jak nam by się wtedy szczęśliwie tu żyło!
Dla dobra człowieka, dla szczęścia ludzkości
Złączonej w potężnym uścisku miłości,
Aż z trzaskiem pękałyby kości[2]”.

 

To, dlaczego współcześnie znaczenie nomosu jest tak istotne, związane jest z innym pojęciem, właściwie z jednym z najbardziej kluczowych w dorobku Schmitta, a mianowicie das Politische. Zwrot ten jest trudny do przetłumaczenia na język polski; zazwyczaj tłumaczy się je jako „polityczność[3]”. W opozycji do liberalizmu, ale też uwypuklając to, co zaczęło się po II wojnie światowej ze światem zachodnim i trwa nadal, Schmitt pokazuje, jak powoli dochodzi do oderwania znaczenia państwa dla obywatela i obywatela dla państwa. Zamiast celem i ideą, państwo stało się instrumentem, na którym można wygrywać przeróżną melodię (najczęściej oczywiście ekonomiczną). Jest jedynie środkiem do celu. Co za tym idzie, przestaje się mówić o narodach, a zaczyna się mówić o społeczeństwach. Carl Schmitt przestrzega przed takiego rodzaju rozwinięciem sytuacji nie tylko dlatego, że jest liberalizmowi przeciwny, ale także dlatego, iż wie, że polityka nie znosi lub nawet nie zna próżni.

 

To jeszcze nie jest ogólnoświatowy problem, a poza tym ktoś mógłby powiedzieć, że przecież istnieją ludzie niezwiązani w żaden sposób ze swoimi państwami. Jednakże, nawet oni powinni się mieć na baczności, kiedy słyszą imperialne trąby i zunifikowane godła, pod którymi powiewają sztandary – oczywiście takie same dla wszystkich. Szalony i drapieżny władca świata nie zatrzymuje się bowiem na stanowieniu o ideach i wartościach, ale zawłaszcza sobie ludzkość, z jej prawami – tak, prawami człowieka, które odtąd zdają się być już „prawami ludzkości”, a więc w swojej istocie bezprawiem. Narzuca się nam pojęcia nieostre, które nie tylko zakrzywiają cały obraz systemu prawnego, ale rozmywają samą jego istotę i przemycają między wierszami pewną retorykę. Debacie o państwie nadają charakter nie tyle polityczny, co ideologiczny. Polega to na tym, że ci, którzy głoszą aksjologiczną neutralność prawa, są w istocie nie tylko swoistymi komisarzami w służbie pewnych idei, ale także zagarniają całe połacie definicji, rozszerzając swoje wpływy w sposób pozornie niewinny, często nawet niezauważalny.

 

Carl Schmitt podkreślał, że tak jak współcześnie imię Boga jest nadużywane, podobnie nadużywany jest termin ludzkość, a ten, kto mówi o ludzkości, kłamie[4]. Nie da się prawodawstwem objąć całego świata, nie tylko ze względu na odrębności kulturowe i narodowe, ale właśnie z uwagi na nomos, który kształtuje się w sposób naturalny i organiczny. Są państwa o słabszej tożsamości, które nie przetrwają tej próby. Co w sytuacji, kiedy narodowość jest systematycznie wykorzeniana, niszczona, a ten, który te ciosy zadaje, twierdzi, że broni w ten sposób ludzkości, na przykład przed często błędnie eksploatowanym ostatnimi czasy faszyzmem? Carl Schmitt nie dożył do XXI wieku, aby tę sprawę skomentować. Można jedynie zadać sobie pytanie, czy czułby satysfakcję widząc, jak urzeczywistniają się jego prorocze słowa o tym, że brak decyzyjności liberałów, ich gadulstwo nie poparte żadnym działaniem i ich absolutne oderwanie od wspólnotowości narodowej doprowadzą do rozkładu. A skoro państwo można zastąpić wydmuszką przystosowaną (aczkolwiek tylko potencjalnie!) do celów ekonomicznych i ideologicznych, to co można zrobić z człowiekiem? Skoro największe idee, za które nasi przodkowie oddawali życie, pragnie się pogrzebać, co może czekać jednostkę? Schmitt pokazuje nam właśnie, że warto się nad tym zastanawiać.

 

Polska w roku 2024

 

Obecnie znajdujemy się w sytuacji politycznej, którą bez przesadnych przeszkód intelektualnych możemy określić jako sytuacja „schmittiańska”. Określenie to, stworzone na potrzeby niniejszego komentarza, pozwoli nam przyjrzeć się mechanizmom, które realizują się w skutku, przed jakim niejednokrotnie Schmitt przestrzegał. Jedną z takich cech, która jest nie tylko zarzutem w stosunku do obecnego polskiego rządu, ale w ogóle rządów o profilu „zachodnim”, jest problem neutralności. Dla Carla Schmitta jednym z kluczowych powodów, dlaczego światopoglądowi liberałowie nie nadają się do rządzenia tak poważną i jednoznaczną strukturalnie organizacją, jaką jest państwo, jest fakt, że głoszą oni (nawet wtedy, kiedy nic nie mówią) tzw. „światopoglądową neutralność”. W rzeczywistości jest to ostatecznie jedynie swoisty fikołek intelektualny, gdyż zasadniczo nie jest możliwe, aby być neutralnym. Jednakże wielu polityków, w tym polskich, do takiej maskarady właśnie przystępuje.

 

Część współczesnych polskich polityków, którzy określają się jako liberałowie, w rzeczywistości pochodzi z zupełnie innych środowisk, tak jak to jest na przykład w przypadku premiera Donalda Tuska, który swoje polityczne korzenie ma w chadecji, czyli w demokracji chrześcijańskiej. Dlaczego jest to takie istotne? Otóż, problem z neutralnością, bardziej lub mniej udawaną, jest to, że zawsze skutkuje odcięciem się od swoich wartości na rzecz bycia w teorii „neutralnym”, a w praktyce politycznie lubianym. To jest problematyczne szczególnie wtedy, kiedy trzeba podjąć jakąś decyzję, do czego liberałowie, zdaniem Schmitta, właśnie z powodu tego odcięcia się od idei i wartości, są niezdolni. Można to obserwować w wielu aspektach działalności obecnego rządu. Sama koalicja rządząca, która składa się z ludzi o bardzo różnych założeniach (i dlatego nie mogą się dogadać np. w kwestii aborcji), popada w konflikt. W rezultacie w wielu sprawach żadne decyzje nie zostają podjęte, co dla państwa jest najgorszym z rozwiązań. Siła, nie tylko państwa, ale także człowieka, polega na podejmowaniu decyzji i braniu za nie odpowiedzialności.

 

Kolejnym przykładem tego, jak w praktyce realizują się najgorsze obawy Carla Schmitta w Polsce, jest uwidocznienie tego, jak, paradoksalnie, liberalizm nie sprzyja demokracji. Pokładanie całej nadziei w jednostce, faworyzowanie grup, które należą do mniejszości, populizm, który narasta wokół obietnic z tym związanych, a nade wszystko może jeszcze brak silnego przywództwa, które opierałoby się na konkretnych, umocnionych w narodzie przekonaniach, prowadzi do sytuacji, w której nie tylko polityka państwa jest osłabiona, ale także samo istnienie tegoż państwa. To, co obecnie widzimy w polskim Sejmie, a więc niekończące się dyskusje, które do niczego nie prowadzą i pozostają bez żadnej konkluzji, gdyż mają na celu chyba jedynie zaspokajanie oratorskich ambicji niektórych posłów i posłanek, nie są dobre ani dla porządku publicznego, ani dla racji stanu państwa, ani przede wszystkim dla obywateli. Nomos ginie nie tylko w świecie, ale także w polskim narodzie.


Krytycy twórczości Schmitta twierdzą, że jego nacisk na nomos jako fundamentalną koncepcję porządku politycznego może prowadzić do usprawiedliwienia autorytarnych, a nawet totalitarnych form rządów. Jego spostrzeżenia na temat natury porządku politycznego i władzy pozostają jednak aktualne i znajdują potwierdzenie w naszej współczesnej rzeczywistości. „Nomos ziemi” to wymagająca i prowokująca do myślenia lektura, która oferuje cenny wgląd w naturę porządku politycznego i władzy w dzisiejszym świecie. Historia pokazuje, że z porządkiem międzynarodowym jest tak, jak w Apokalipsie: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z ust moich[5]!”. Wartości są konieczne, nie opcjonalne.

 

 

Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 

 
 
Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.04.2024

Kobieta usunięta z klubu fitness za krytykę tzw. strajku kobiet. Trenerka wyraża ubolewanie

· Po trwającym ponad 3 lata procesie, przed Sądem Okręgowym w Poznaniu doszło do zawarcia ugody w sprawie wykreślenia z listy członków klubu fitness kobiety krytykującej tzw. strajk kobiet.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.04.2024

Konwencja w sprawie sztucznej inteligencji – konieczność czy nieobliczalny projekt?

Komitet Rady Europy ds. Sztucznej Inteligencji (CAI) sfinalizował negocjacje dotyczące Konwencji ramowej w sprawie sztucznej inteligencji, praw człowieka, demokracji i państwa prawa. Jest to pierwszy międzynarodowy traktat opracowany w celu uwzględnienia etycznych konsekwencji rozwoju sztucznej inteligencji.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.04.2024

Konwencja w sprawie sztucznej inteligencji – konieczność czy nieobliczalny projekt?

Komitet Rady Europy ds. Sztucznej Inteligencji (CAI) sfinalizował negocjacje dotyczące Konwencji ramowej w sprawie sztucznej inteligencji, praw człowieka, demokracji i państwa prawa. Jest to pierwszy międzynarodowy traktat opracowany w celu uwzględnienia etycznych konsekwencji rozwoju sztucznej inteligencji. Dokument był przygotowywany przez ponad trzy lata i stanowi odpowiedź na rosnące obawy dotyczące szkodliwości sztucznej inteligencji wykorzystywanej w dynamicznie rozwijających się aplikacjach, takich jak Chat GPT. Konwencja ma na celu zapewnienie, że rozwój i wykorzystanie sztucznej inteligencji będzie zgodne ze standardami Rady Europy w zakresie praw człowieka, demokracji i praworządności. Koncentruje się ona na zagwarantowaniu ciągłego stosowania tych zasad w sytuacjach, w których systemy sztucznej inteligencji wpływają na podejmowanie decyzji przez ludzi lub je zastępują. Państwa członkowskie Rady Europy rozważą teraz przyjęcie projektu tekstu. Jeśli zostanie on zaakceptowany, Konwencja będzie mogła zostać podpisana przez państwa członkowskie. W pracach nad dokumentem aktywnie uczestniczyła także Unia Europejska.

 

Cele Konwencji

 

Główną tezą Konwencji[1] jest twierdzenie, że rozwój, projektowanie i wykorzystywanie systemów sztucznej inteligencji musi być w pełni zgodne z prawami człowieka, demokracją i praworządnością. Oznacza to, że sztuczna inteligencja powinna być wdrażana w sposób, który chroni te podstawowe wartości przez cały cykl życia technologii, od projektowania i rozwoju po wdrożenie i ostateczną (ewentualną) likwidację. Głównym założeniem jest zapisanie praw człowieka jako zasady przewodniej w rozwoju i wdrażaniu sztucznej inteligencji. Gwarantuje to, że istota naszych wolności nie zostanie poświęcona na „ołtarzu” postępu technologicznego. Do kluczowych celów dokumentu należy między innymi ochrona praw człowieka. Obejmuje to takie kwestie jak prywatność, niedyskryminacja i sprawiedliwość w systemach AI. Ponadto Konwencja ma na celu upewnienie się, że sztuczna inteligencja nie podważa procesów demokratycznych ani praworządności. Może to obejmować zapewnienie przejrzystości w podejmowaniu decyzji dotyczących AI i zapobieganie wykorzystywaniu tego narzędzia do nieuczciwej manipulacji lub kontrolowania ludzi. Ustanawiając jasne wytyczne, dokument ma na celu zachęcanie do rozwoju i wdrażania sztucznej inteligencji w sposób przynoszący korzyści całemu społeczeństwu. Może to obejmować wspieranie innowacji przy jednoczesnym łagodzeniu potencjalnych zagrożeń, takich jak stronniczość lub niezamierzone konsekwencje.

 

Treść Konwencji

 

Rozdział I (otwierający) Konwencji kładzie podwaliny pod cały dokument. Rozpoczyna się on od zapewnienia, że rozwój i wykorzystanie sztucznej inteligencji jest zgodne z podstawowymi prawami człowieka, procesami demokratycznymi i praworządnością[2]. Co istotne, nie wszystkie systemy AI podlegają regulacjom konwencyjnym. W założeniach mają się koncentrować jedynie na systemach mających wpływ na prawa człowieka, funkcje demokratyczne lub ramy prawne.  Warto zwrócić uwagę, że w dokumencie utworzono kilka definicji prawnych, w tym m.in. „system sztucznej inteligencji”, „cykl życia” (od projektu do wycofania z eksploatacji), „dostawca”, „użytkownik” i „podmiot” (osoby dotknięte działalnością sztucznej inteligencji). Artykuł 3 określa[3] obowiązki krajów podpisujących Konwencję. Obejmują one wdrożenie przepisów krajowych odzwierciedlających jej zasady i ustanowienie mechanizmu monitorowania zgodności. Kluczowa kontrowersja dotyczy tego, które systemy sztucznej inteligencji wchodzą w zakres regulacji. Całkowite wyłączenie działań badawczo-rozwojowych budzi obawy o potencjalne luki prawne. Krytycy twierdzą, że szkodliwe uprzedzenia mogą zostać zakorzenione na wczesnym etapie procesu rozwoju. Rozdział III traktuje o odpowiedzialności za działania AI. Wątpliwość budzi to, kto powinien ponosić odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez sztuczną inteligencję: deweloperzy, użytkownicy czy sama sztuczna inteligencja? Przypisanie winy w złożonych systemach sztucznej inteligencji z udziałem różnych podmiotów jest wyzwaniem prawnym. Konwencja ma na celu zapobieganie stronniczości AI, ale definiowanie i udowadnianie stronniczości algorytmów jest złożone. Rodzi to pytania o ciężar dowodu w sporach prawnych wynikających z nieobiektywnych decyzji podejmowanych przez AI. W artykule 15, p. 2 czytamy, że „każde państwo musi zapewnić, że osoby wchodzące w interakcję z systemami sztucznej inteligencji były powiadamiane o tym, że wchodzą w interakcję z takimi systemami, a nie z człowiekiem[4]”.

 

Konieczność rozwoju a kontrola regulacyjna

 

Jak widać, Konwencja nie jest pozbawiona potencjalnych pułapek. Niektórzy mogą postrzegać ją jako niepożądaną ingerencję, ciężką rękę regulacji, która tłumi innowacje. Mogą oni argumentować, że nieskrępowany geniusz sektora prywatnego jest prawdziwym motorem postępu, a interwencja rządu posłuży jedynie podcięciu skrzydeł wynalazczości. Zwolennicy twierdzą jednak, że regulacje te są niezbędnymi drogowskazami, aby kierować rozwojem sztucznej inteligencji na odpowiedzialną ścieżkę, wspierając zaufanie publiczne do tej rodzącej się technologii. Konwencja zakłada, że dążenie do rozwoju sztucznej inteligencji nie powinno być faustowskim targiem, poświęcającym podstawowe zasady dla postępu. Zasadne jest, aby rozwój i wdrażanie sztucznej inteligencji były prowadzone w doskonałej harmonii z ustalonymi zasadami praw człowieka, demokracji i praworządności. Ten skomplikowany balet między technologicznym postępem a podstawowymi wartościami obiecuje przyszłość, w której sztuczna inteligencja będzie służyć ludzkości, a nie odwrotnie.


Osiągnięcie właściwej równowagi między kontrolą regulacyjną a nieokiełznaną innowacyjnością jest trudnym zadaniem. Zbyt rygorystyczne przepisy mogą zdusić postęp, podczas gdy podejście leseferystyczne może zasiać ziarno dylematów etycznych. Konwencja aspiruje do bycia punktem równowagi, ustanawiając ramy, które są zarówno elastyczne, jak i solidne. Bez jasnych wytycznych symfonia rozwoju sztucznej inteligencji może przerodzić się w kakofonię, z niezamierzonymi konsekwencjami i dylematami etycznymi, które mogą zagłuszyć potencjalne korzyści.

 

Kto ma być objęty regulacjami?

 

Kolejną kwestią jest koncentracja globalna i „regionalna” w obrębie międzynarodowego porządku prawnego. Konwencja jest inicjatywą europejską, ale rozwój i wykorzystanie sztucznej inteligencji to zagadnienia ogólnoświatowe. Kwestia tego, w jaki sposób zasady Konwencji mogą zostać włączone do szerszych ram międzynarodowych pozostaje nierozwiązana.  Kluczowym punktem spornym jest określenie poziomu wpływu, jaki system sztucznej inteligencji musi mieć na prawa człowieka, demokrację lub praworządność, aby podlegać regulacji. Czy wszystkie systemy AI powinny być nimi objęte czy tylko te wysokiego ryzyka? Debata ta zależy od zrównoważenia regulacji z innowacjami.

 

Istotną kwestią jest także wyłączenie badań naukowych (art. 1 i 4). Nie ma zgody co do tego, czy badania i rozwój sztucznej inteligencji powinny być objęte regulacją. Niektórzy opowiadają się za wolną przestrzenią do eksploracji, podczas gdy inni obawiają się potencjalnych nadużyć podczas faz badawczych. Profesor prawa Emilio de Capitani w swoim tekście zauważa, że spod negocjacji na tak istotny społecznie temat, całkowicie zostało wyjęte społeczeństwo obywatelskie[5]. Rygorystyczne przepisy dotyczące rozwoju sztucznej inteligencji mogłyby też paradoksalnie, potencjalnie spowolnić postęp i sprawić, że firmy byłyby droższe w opracowywaniu i wdrażaniu systemów sztucznej inteligencji. Mogłoby to utrudnić wzrost gospodarczy, co jest przedmiotem troski wielu konserwatystów. Istotnym argumentem jest też kwestia „programowania” sztucznej inteligencji. Osoby o poglądach konserwatywnych mogą być zaniepokojone potencjalnymi uprzedzeniami wobec pewnych punktów widzenia w danych szkoleniowych dla systemów sztucznej inteligencji i założeniach ideologicznych. Kluczową kwestią jest zrównoważenie praw jednostki z bezpieczeństwem narodowym. Konwencja może ograniczyć wykorzystanie sztucznej inteligencji do celów bezpieczeństwa narodowego, nawet jeśli jest ona zgodna ze standardami praw człowieka. Dziedzina sztucznej inteligencji szybko się rozwija, a jej długoterminowe implikacje nie są w pełni zrozumiałe i nie do ocenienia.  Należy byś ostrożnym w kwestii podpisania aktu, który mógłby ograniczyć przyszłe postępy w technologii sztucznej inteligencji. Ogólnie rzecz biorąc, Konwencja powinna być poddana debacie. Uznając znaczenie etycznego rozwoju sztucznej inteligencji, niektórzy mogą obawiać się potencjalnego nadmiernego zasięgu rządu i ograniczeń innowacji.

 

 

Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 

 

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

18.04.2024

Cenzura i ograniczenie zasady domniemania niewinności pod pozorem walki z przemocą – projekt dyrektywy PE

· W Parlamencie Europejskim trwają prace nad projektem dyrektywy w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

15.04.2024

Nowy projekt traktatu antypandemicznego – sukces obrońców suwerenności państw

· Na stronie internetowej Międzyrządowego Ciała Negocjacyjnego (INB) pojawiła się nowa wersja tzw. traktatu antypandemicznego.

Czytaj Więcej
Subskrybuj Wolności obywatelskie