Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
dziecko

dziecko

Wolności obywatelskie

06.02.2023

Szczepienia dzieci w domach dziecka – kto weźmie odpowiedzialność za dobro małoletnich?

W przestrzeni publicznej trwa debata na temat zasadności szczepień przeciwko COVID-19. Szczególnie wiele komentarzy wywołuje zagadnienie szczepienia dzieci. Liczne wątpliwości mogą się pojawić w przypadku ewentualnego zamiaru szczepień dzieci w domach dziecka i odpowiedzialności za podejmowanie decyzji w tej sprawie.

 

Stan prawny

 

Od 12 grudnia 2022 roku szczepionkę przeciw COVID-19 mogą otrzymywać dzieci w wieku od 6 miesięcy do 4 lat. Następujące szczepienie składa się z 3 dawek szczepionki – dwóch podanych w odstępie 3 tygodni i trzeciej dawki, podanej w odstępie 8 tygodni od dawki drugiej. Szczepienia dzieci wykonywane są szczepionką Comirnaty, podanej po wstrzyknięciu domięśniowym.  

 

Szczepienie dzieci w domach dziecka powinno przebiegać na szczególnych zasadach. Konieczna do jego wykonania jest zgoda przedstawiciela ustawowego lub sądu opiekuńczego. Jeśli małoletni nie wyraża akceptacji na czynności medyczne, niezbędne do ich wykonania jest zezwolenie sądu opiekuńczego. W sytuacji dzieci, które ukończyły 16. rok życia, o przyjęciu szczepionki decydują nie tylko rodzice, opiekunowie prawni, czy sąd opiekuńczy, lecz potrzebna jest także zgoda tych dzieci. W przypadku sprawowania pieczy zastępczej, decyzyjność dotycząca szczepień i innych czynności medycznych często zależy od jej rodzaju. Sądy w wielu przypadkach sięgają po dodatkowe umocowanie rodziny zastępczej w kwestii decyzji podejmowanych w zakresie leczenia dzieci. Taki stan rzeczy podyktowany jest nierozeznaną do końca sytuacją zdrowotną małoletnich i ryzykiem odmowy udzielenia świadczeń medycznych, w przypadku braku wyraźnego przyznania dodatkowych kompetencji przedstawicielom pieczy zastępczej. Nie zawsze bowiem można uznać, iż decyzje o szczepieniach można zakwalifikować do spraw związanych ze sprawowaniem bieżącej opieki (sytuacja mogłaby rysować się inaczej, gdyby chodziło o szczepienia obowiązkowe). Istnieje więc możliwość, że jeśli prawo do podejmowania takich decyzji nie jest wprost wpisane w zakres przekazanej pieczy, to w przypadku braku zgody rodziców, o szczepieniu ma prawo decydować sąd.

 

Kto reprezentuje dzieci w domach dziecka?

 

Co do zasady, zgodnie z art. 98 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, przedstawicielami dzieci są ich rodzice: „rodzice są przedstawicielami ustawowymi dziecka pozostającego pod ich władzą rodzicielską. Jeżeli dziecko pozostaje pod władzą rodzicielską obojga rodziców, każde z nich może działać samodzielnie jako przedstawiciel ustawowy dziecka”. To oni podejmują decyzje za dzieci, które pozostają pod ich władzą rodzicielską. Inaczej natomiast (z oczywistych względów) kształtuje się sytuacja prawna dzieci pozostających w domach dziecka. W takim wypadku rodzica zastępuje opiekun prawny (będący przedstawicielem ustawowym dziecka).

 

Zgodnie z art. 145 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, opiekę ustanawia sąd opiekuńczy, w sytuacjach, gdy rodzice nie żyją (art. 94 § 1 KRO), gdy nie są znani (art. 94 § 3 KRO), gdy nie mają pełnej zdolności do czynności prawnych (art. 94 § 1 KRO) gdy zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej (art. 111 § 1 i 1a KRO) lub gdy ta ich władza została zawieszona (art. 110 § 1 KRO). Nie ustanawia się opieki, jeżeli dziecko ma choć jednego z rodziców, któremu według prawa przysługuje władza rodzicielska. Ponadto, sąd opiekuńczy ustanawia opiekę, jeśli otrzymać wiadomość, że zachodzi ku temu powód. Pierwszeństwo w objęciu opieki mają osoby wskazane przez matkę lub ojca dziecka (jeśli nie zostali pozbawieni opieki rodzicielskiej), krewni lub osoby bliskie. Jak stanowi art. 149 ust. 3 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, „w braku takich osób sąd opiekuńczy zwraca się o wskazanie osoby, której opieka mogłaby być powierzona, do właściwej jednostki organizacyjnej pomocy społecznej albo do organizacji społecznej, do której należy piecza nad małoletnimi, a jeżeli pozostający pod opieką przebywa w placówce opiekuńczo-wychowawczej albo innej podobnej placówce, w zakładzie poprawczym lub w schronisku dla nieletnich sąd może się zwrócić także do tej placówki albo do tego zakładu lub schroniska”, a także ust. 4: „W razie potrzeby ustanowienia opieki dla małoletniego umieszczonego w pieczy zastępczej, sąd powierza sprawowanie opieki, przede wszystkim (…) w przypadku umieszczenia dziecka w rodzinnym domu dziecka – osobom prowadzącym ten dom (…)”.

 

Obowiązek uwzględnienia dobra dziecka

 

Opiekun ma obowiązek wykonywać swoje czynności z należytą starannością, zgodnie z wymaganiami dobra dziecka pozostającego pod jego opieką i interesu społecznego. Jak stwierdził Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 6 stycznia 1975 roku (sygn. akt III CRN 440/74): „ocena należytego wykonywania przez opiekuna jego obowiązków wyłącznie pod kątem zaspokojenia bieżących potrzeb dziecka (w szczególności w zakresie jego utrzymania) jest niewystarczająca. Nie uwzględnia ona bowiem wszystkich aspektów rozwoju dziecka i nie bierze pod uwagę wszystkich okoliczności jego sytuacji, pomijając momenty wychowawczego oddziaływania”. Nadzór nad sprawowaniem opieki i działalnością opiekuna sprawuje sąd opiekuńczy, udzielając mu wskazówek i poleceń.

 

Należy w związku z tym rozważyć, czy podanie szczepionki małoletniemu uwzględnia jego dobro i czy nie naraża go na ewentualne pogorszenie zdrowia? Opieka prawna nad małoletnim ma szczególny charakter ochronny – jej istotą jest ochrona interesów poddanego opiece. Jest to forma pieczy, w której na pierwszy plan wysuwa się opieka nad osobą, której podstawę stanowi zespół obowiązków opiekuna wobec podopiecznego (jego uprawnienia są jedynie środkami służącymi do wykonywania obowiązków). Kierowanie się dobrem dziecka nakazuje również ustawa z 9 czerwca 2011 roku o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Silnie akcentuje to preambuła, będąca wstępem do ustawy: „Dla dobra dzieci, które potrzebują szczególnej ochrony i pomocy ze strony dorosłych, środowiska rodzinnego, atmosfery szczęścia, miłości i zrozumienia, w trosce o ich harmonijny rozwój i przyszłą samodzielność życiową, dla zapewnienia ochrony przysługujących im praw i wolności, dla dobra rodziny, która jest podstawową komórką społeczeństwa oraz naturalnym środowiskiem rozwoju, i dobra wszystkich jej członków, a w szczególności dzieci, w przekonaniu, że skuteczna pomoc dla rodziny przeżywającej trudności w opiekowaniu się i wychowywaniu dzieci oraz skuteczna ochrona dzieci i pomoc dla nich może być osiągnięta przez współpracę wszystkich osób, instytucji i organizacji pracujących z dziećmi i rodzicami".

 

W związku z powyższym, należy rozważyć, czy szczepienia zaaplikowane najmłodszym będą zgodne z zasadą ochrony dobra dziecka. Istnieją różne opinie lekarzy na temat zasadności szczepienia dzieci oraz ich wpływu na zdrowie małoletnich. Wśród nich pojawiają się takie, które wskazują, że szczepienia przeciwko COVID-19, przyjęte przez osoby poniżej czterdziestego roku życia, rodzić mogą więcej ryzyka, aniżeli korzyści. Gdyby to stanowisko się potwierdziło, to należałoby zauważyć, że narażenie dziecka na pogorszenie stanu zdrowia stoi w sprzeczności z obowiązkiem opiekuna, który swoją pieczę ma wykonywać z należytą starannością, zgodnie z wymaganiami dobra dziecka.


Aleksandra Mrozowska – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

__________________________________________________________________________________________________

 

Publikujemy tekst lek. med. Pawła Basiukiewicza - jeden z głosów w dyskusji na temat zasadności szczepień dzieci - LINK

Czytaj Więcej

Dwie rodziny uratowane przed bezpodstawnym ograniczeniem władzy rodzicielskiej

· W ostatnich dniach zakończyły się dwa postępowania, w których sądy stwierdziły brak podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej rodziców reprezentowanych przez prawników Ordo Iuris.

Czytaj Więcej

Szpital zgubił ciało dziecka

Pogrążona w żałobie matka napisała do Ordo Iuris w kilka dni po tym, gdy poroniła. Pragnęła pochować dziecko i miała nadzieję, że godne pożegnanie pomoże jej pogodzić się ze stratą. Po urodzeniu martwego dziecka, matka trzymała je na dłoniach i oddała położnej, aby można było przeprowadzić niezbędne do przygotowania aktu zgonu badania genetyczne.

Czytaj Więcej

Szpital zgubił ciało dziecka

Pogrążona w żałobie matka napisała do Ordo Iuris w kilka dni po tym, gdy poroniła. Pragnęła pochować dziecko i miała nadzieję, że godne pożegnanie pomoże jej pogodzić się ze stratą. Po urodzeniu martwego dziecka, matka trzymała je na dłoniach i oddała położnej, aby można było przeprowadzić niezbędne do przygotowania aktu zgonu badania genetyczne. Gdy pojechała z mężem do szpitalnego prosektorium, aby odebrać dziecko i złożyć je w przygotowanej trumience z własnoręcznie uszytym becikiem, okazało się, że zamiast ciała przekazano jej odrobinę zakrwawionych tkanek.

Problemy z pochówkiem dzieci zmarłych przed narodzeniem

„Chciałam wierzyć, że ten materiał w ogóle miał styczność z moim dzieckiem. (…) Obawiam się, że zaszła jakaś pomyłka – pomylono pojemniki w kostnicy lub w szpitalu? Ale boję się też tego, że ktoś zgubił ciałko mojego dziecka lub je wyrzucił jak odpad medyczny” – napisała nam kobieta.

Przypominam sobie tę niedawną historię, bo 15 października obchodziliśmy światowy Dzień Dziecka Utraconego. Prawnicy Ordo Iuris od lat wspierają rodziców dzieci utraconych, którzy oprócz żałoby, związanej z ogromną tragedią śmierci upragnionego dziecka, muszą się dodatkowo mierzyć z brakiem wrażliwości pracowników szpitali i trudnościami z organizacją pogrzebu swoich dzieci. W opisanej powyżej sprawie nasi prawnicy na razie wzywają władze szpitala do wprowadzenia stosownych procedur postępowania.

Szacuje się, że co roku dochodzi w Polsce do blisko 40 tys. poronień i prawie 2 tys. martwych urodzeń. Tymczasem, z zebranych przez naszych ekspertów danych wynika, że spośród 29 zapytanych gmin i dzielnic Warszawy, jedynie 9 sporadycznie organizuje pochówki dzieci zmarłych na prenatalnym etapie rozwoju. Natomiast aż 17 przyznaje, że w badanym okresie (lata 2017-2018) nie pochowały ani jednego dziecka utraconego.

To świadczy o jednym – tysiące polskich dzieci jest traktowanych w szpitalach jako „odpad medyczny”, czego efektem są tragedie rodziców, przeżywających żałobę po śmierci upragnionego dziecka. Sprzeciwiając się tej niesprawiedliwości, pomagamy każdemu zgłaszającemu się do nas rodzicowi dziecka utraconego.

Walka o dobre prawo

Nasi prawnicy interweniują w szpitalach, w urzędach, przekonują ZUS do pokrycia kosztów badań genetycznych dzieci, które zmarły zbyt wcześnie by łatwo określić ich płeć. Dowodzą wreszcie ubezpieczycielom, że zawarte polisy obejmują także nienarodzone dzieci. To wszystko po to, by utrwalić mocne przekonanie o ludzkiej godności przysługującej każdemu zmarłemu człowiekowi – bez względu na etap jego rozwoju. Jestem przekonany, że to jeden z kluczowych elementów budowy kultury i cywilizacji życia.

Do każdej sprawy zawsze podchodzimy indywidualnie i z dużą wrażliwością. Broniąc godności każdego dziecka poczętego, zaangażowaliśmy się też w precedensową sprawę, która pokazuje nieetyczność sztucznego zapłodnienia. Zgłosiła się do nas kobieta, która po latach od skorzystania z metody in vitro zrozumiała, że strasznym efektem procedury jest zamrożenie jednego z jej dzieci w ciekłym azocie. Przeżywając nawrócenie przyrzekła sobie, że urodzi poczęte i oczekujące na nią dziecko. Na przeszkodzie stoją jednak wadliwe przepisy ustawy. W tych trudnych okolicznościach, kierując się prawem każdego już poczętego dziecka do narodzin i życia, prawnicy Instytutu Ordo Iuris wspierają prawnie kobietę w kierunku zapewnienia jej dziecku możliwości przyjścia na świat.

Przygotowaliśmy też poradnik dla rodziców dzieci utraconych i angażujemy się w proces legislacyjny ustawy, która może rozwiązać wiele z ich problemów, związanych z wadliwie skonstruowanym prawem.

Praca przynosi efekty

Dziś widzimy, że nasza wieloletnia troska i zaangażowanie przełożyły się na zwiększenie wrażliwości pracowników szpitali i rosnący szacunek dla godności życia nienarodzonych dzieci. Znaczna część polskich szpitali wdrożyła już odpowiednie procedury umożliwiające organizację godnego pochówku dzieci zmarłych na prenatalnym etapie życia. Dlatego coraz rzadziej musimy interweniować w sprawach oczywistych, w których szpitale nie chcą wydawać rodzicom ciał ich zmarłych przed narodzeniem dzieci.

Wiele jednak pozostaje do zrobienia. Walka o godność dla dzieci zmarłych w pierwszych miesiącach ciąży jest absolutnie kluczowa w budowaniu kultury szacunku dla każdego ludzkiego życia. Nasza skuteczność pokazuje, że ta walka ma sens i już zaczyna przynosić konkretne owoce.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Finansowanie programu „Rodzina 500+”. Dokąd zmierzamy?

Dynamiczny wzrost inflacji sprawia, że w dyskursie publicznym coraz częściej pojawiają się głosy o konieczności zwiększenia świadczenia wychowawczego. Podjęcie rozważań nad taką zmianą powinna jednak poprzedzić analiza kosztów funkcjonowania programu „Rodzina 500+” oraz realizacji postawionych przed nim celów. Obecnie brakuje bowiem ich jednoznacznego określenia oraz spięcia programu jako fundamentu spójnej polityki prorodzinnej. Wydaje się natomiast, że środki przeznaczane na program 500+ można byłoby wykorzystać w bardziej racjonalny sposób oraz, że zbliża się moment, w którym nie będziemy mogli uniknąć dyskusji co do jego przyszłości.

 

Założenia i ich realizacja

 

Projekt „Rodzina 500+”, którego założenia sięgają kampanii wyborczej 2015 r. miał służyć dwóm głównym celom. Według oceny skutków regulacji, projekt miał na celu „przede wszystkim pomoc dla rodzin wychowujących dzieci oraz przeciwdziałanie spadkowi demograficznemu”. Użycie wieloznacznych sformułowań sprawiło, że cele były zakreślone nieprecyzyjne. Równie ogólne były wypowiedzi polityków partii rządzącej, z których ogólnie można było wyprowadzić wniosek, że program zmierza do wsparcia finansowego rodzin z dziećmi i zachęcenia kobiet do macierzyństwa. Implikacja jest więc dość oczywista. Zapewnienie pomocy finansowej miało przełożyć się przede wszystkim na zwiększenie liczby dzieci. Poza wskazanymi istniały również inne, niewymienione wprost cele, np. związane z realizacją polityki partyjnej i wzmocnieniem zaplecza wyborczego.

 

Wobec tak ogólnych założeń program spotkał się z różnorodnymi ocenami stopnia jego realizacji. Nie budzi przy tym wątpliwości, że w pierwszym okresie po wprowadzeniu, projekt skutkował poprawą współczynnika dzietności. Przykładowo, w 2017 roku urodziło się o 20 tys. dzieci więcej niż w poprzednim okresie. Wzrost urodzeń dotyczył jednak głównie dzieci urodzonych jako drugie, trzecie i kolejne. Także poziom ubóstwa wśród dzieci uległ znaczącemu ograniczeniu. Pozytywny efekt 500+ w kolejnych latach zaczął jednak zanikać. Przejawia się to w ponownym spadku dzietności a także we wzroście ubóstwa wśród dzieci. Pojawiły się również inne zjawiska, jak np. zmniejszenie aktywności zawodowej kobiet. Z drugiej strony, dodatkowe środki finansowe wpłynęły na wzrost konsumpcji towarów i usług przez rodziny (np. często wskazywany pierwszy w życiu dzieci wyjazd na wakacje), co przełożyło się na wzrost gospodarczy. Konieczne jest jednak rozważenie, za jaką odbyło się to cenę.

 

Wydatki na 500+ a wpływy z podatków bezpośrednich

 

Głównym zarzutem pod adresem programu 500+ jest nadmierne obciążenie, jakie stanowi on dla budżetu państwa. Zarzut ten warto zweryfikować przez konfrontację sumy wydatków na świadczenie wychowawcze z dochodami podatkowymi. Z uwagi na bezpośredni charakter świadczenia wychowawczego naturalnym wydaje się porównanie związanych z nim wydatków, z wpływami pochodzącymi z podatków bezpośrednich. Zestawienie takie prezentuje poniższa tabela[1].

Kwoty w tysiącach złotych

Rok

Wydatki na realizację programu 500+ (wypłatę świadczenia wychowawczego)

Wysokość dochodów budżetowych z podatku dochodowego od osób fizycznych

Wysokość dochodów budżetowych z podatku dochodowego od osób prawnych

Wysokość dochodów budżetowych z podatku od niektórych instytucji finansowych

Wysokość dochodów budżetowych z podatku od wydobycia niektórych kopalin

Wykonanie dochodów podatkowych ogółem

2016

17 617 999 (1)

48 232 395 (2)

26 381 397 (2)

3 506 810 (2)

1 277 488 (2)

273 138 413 (2)

2017

23 766 647 (1)

23 482 058 (3)

52 668 801 (3)

29 758 467 (3)

4 341 221 (3)

1 786 224 (3)

315 257 413 (3)

2018

22 757 864 (1)

22 476 890 (4)

59 558 738 (4)

34 640 853 (4)

4 507 386 (4)

1 689 121 (4)

349 353 843 (4)

2019

31 162 638 (1)

30 862 476 (5)[1]

65 444 928 (5)

39 984 713 (5)

4 700 379 (5)

1 536 509 (5)

367 290 721 (5)

2020

40 626 915 (9)

40 264 270 (6)

63 797 444 (6)

41 293 051 (6)

4 822 113 (6)

1 672 113 (6)

370 261 752 (6)

2021

40 213 446 (7)

73 606 199 (7)

52 373 758 (7)

5 290 721 (7)

3 686 803 (7)

432 170 399 (7)

2022

39 887 087 (10)

32 468 700 (8)

69 410 000 (10)

24 055 100 (8)

53 896 400 (10)

2 476 200 (8)

5 400 000 (10)

 2 600 000 (10)

192 492 800 (8)

453 791 261 (10)

 

[1] Rozszerzenie kręgu beneficjentów programu 500+ przez likwidację kryterium dochodowego począwszy do 1 lipca 2019 r.

 

Z przedstawionego zestawienia wynika, że wydatki na sfinansowanie świadczenia wychowawczego, stanowiły, w zależności od okresu, od 36,52 proc. w 2016 r. do 63,68 proc. w 2019 r. sumy dochodów z podatku dochodowego od osób fizycznych. W analizowanych okresach suma wydatków na 500+ zawsze przekraczała też sumę dochodów z podatku dochodowego od osób prawnych. Wpływ na kształtowanie się wskazanych relacji miały przede wszystkim rozszerzenie zakresu programu 500+ na każde dziecko oraz zmiany podatkowe, skutkujące mniejszym niż potencjalny, wzrostem dochodów budżetowych z podatków dochodowych. Niższy wzrost był jednak rekompensowany przez pozostałe podatki bezpośrednie oraz, przede wszystkim, przez znaczny wzrost wpływów z podatków pośrednich. Mieści się on w ramach ogólnego wzrostu dochodów podatkowych z 273 mld zł w 2016 r. do przeszło 453 mld zł zaplanowanych na rok 2022. W żadnym jednak przypadku, wydatki na wypłatę świadczenia wychowawczego nie były wyższe niż dochody z któregokolwiek z podatków dochodowych. Biorąc pod uwagę sytuację demograficzną, należy natomiast przyjąć, że bez strukturalnych zmian, wysokość wydatków na finansowanie programu „Rodzina 500+” może w kolejnych latach oscylować w granicach 40 mld zł rocznie.

 

Przyszłość programu „Rodzina 500+”

 

W roku 2022 na różnego rodzaju świadczenia społeczne, związane ze wsparciem rodziny w budżecie państwa przewidziano kwotę przekraczającą 62 mld zł. Jej największa część (przeszło 2/3) przeznaczona jest na finansowanie programu „Rodzina 500+”. Jednocześnie, dynamiczny wzrost poziomu inflacji oraz brak realnych perspektyw na zmianę tej tendencji, stanowią współcześnie główną bolączkę tego programu. Coraz częściej podnoszony jest więc argument o konieczności waloryzacji świadczenia wychowawczego do kwoty 700, 800 bądź nawet 1000 zł miesięcznie. Głównym, a w zasadzie jedynym argumentem przemawiającym za takim działaniem, jest wzrost cen i związany z nim spadek wartości nabywczej świadczenia, co nie budzi żadnych wątpliwości. Z drugiej jednak strony, pochylając się nad sprawami publicznymi nie sposób pominąć, że kilkaset złotych więcej miesięcznie w portfelu rodzica oznacza kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie mniej w budżecie państwa. A biorąc pod uwagę jego stały deficyt, oznacza to ograniczenie innych wydatków publicznych oraz dodatkowe obciążenie finansowego dla kolejnych pokoleń.

 

Nie można przy tym zapominać, że element rzeczywistości stanowi bowiem nie tylko rosnąca inflacja, ale przede wszystkim prognozowany globalny kryzys gospodarczy oraz konieczność poniesienia przez Polskę znacznych wydatków publicznych, zwłaszcza w sferze obronności. Z kolei bez znaczącego zwiększenia opodatkowania nie nastąpi odczuwalny wzrost ilości środków, które można byłoby przeznaczyć na cele społeczne. Podniesienie podatków nie jest jednak optymalnym rozwiązaniem, bowiem wpłynie niekorzystne na tempo rozwoju gospodarczego.

 

Konieczne wydaje się więc ustalenie nowych celów programu finansowego wsparcia rodziny. Obecnie niejasne pozostaje bowiem, czy świadczenie wychowawcze ma zachęcać do rodzenia większej liczby dzieci, wspierać finansowanie codziennych wydatków rodzin, przeciwdziałać ubóstwu najsłabiej uposażonych grup społecznych czy też może stanowić polski substytut „powszechnego dochodu gwarantowanego”, która to koncepcja zdobywa coraz większą popularność w państwach wysokorozwiniętych. Realizacja różnorodnych celów wymaga natomiast przyjęcia innych kryteriów udzielania wsparcia oraz zapewnienia adekwatnych do niego źródeł pokrycia. Tymczasem, jak wskazano, znaczące podniesienie finansowania obecnie nie jest realne. Jego ograniczone zwiększenie, połączone z brakiem strukturalnych zmian programu, nie przyniesie natomiast odczuwalnej zmiany. Najwyższa więc pora, aby przemyśleć zasadność utrzymywania dotychczasowego programu wsparcia rodziny i ewentualnie dokonać jego korekty, adekwatnie do szybko zmieniającej się rzeczywistości i perspektyw na przyszłość. Innymi słowy, na nowo zdefiniować program 500+, uwzględniając całokształt nowoczesnej polityki prorodzinnej państwa w taki sposób, aby stanowiła ona spójny system a nie luźny zbiór niepowiązanych ze sobą, ale bardzo kosztownych, instrumentów prawnych.

 

Dr Tomasz Woźniak – analityk Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Niż demograficzny a rozwiązania w systemie emerytalnym

Jednym z najpoważniejszych problemów, z jakim zmagają się współczesne państwa europejskie, w tym również Polska, jest problem niskiej dzietności. Co więcej, nasz kraj znajduje się w grupie państw Europy, w których współczynnik dzietności[1] jest jednym z najniższych.

 

Powyższy fakt pokazują dane Eurostatu[2]. Jak natomiast wynika z Rocznika Demograficznego na rok 2021 Głównego Urzędu Statystycznego, w latach 50 XX wieku przyrost naturalny przekraczał w Polsce 500 tys. (o tyle liczba urodzeń żywych była większa niż liczba zgonów). W latach 70 i 80 przyrost naturalny wynosił średnio powyżej 300 tys. Po zakończeniu II wojny światowej, biorąc pod uwagę statystyki prowadzone od 1946 r., po raz pierwszy przyrost naturalny spadł poniżej poziomu 200 tys. w roku 1989. W kolejnych latach wynik ten z roku na rok obniżał się, by w 2002 r. spaść poniżej zera, kiedy to więcej było w naszym kraju zgonów niż urodzeń. Przez większość lat XXI przyrost naturalny utrzymywał się na ujemnym poziomie, a w 2020 r. osiągnął rekordowo niski pułap: ‑122 tys[3].

 

Wśród rozwiązań mających przeciwdziałać temu niekorzystnemu i niebezpiecznemu trendowi, warto rozważyć wprowadzenie zmian w systemie emerytalnym, które działałyby motywująco oraz stwarzały bardziej sprawiedliwie warunki korzystania z uprawnień emerytalnych, zwłaszcza dla matek, które część swojego życia poświęciły na urodzenie i wychowanie dzieci.

 

Wychowywanie dzieci jako praca o realnej wartości ekonomicznej oraz nieoceniony wkład w rozwój państwa i społeczeństwa

 

Vladimír Palko – słowacki polityk i matematyk, minister spraw wewnętrznych Słowacji w latach 2002–2006, zauważył: Jeśli wychowujemy dziecko, w kwestii emerytur pomożemy wszystkim, tylko nie sobie. Wszystkim innym, ponieważ później nasze pracujące dziecko będzie przez dekady napełniać kasę zakładu ubezpieczeń społecznych, aby było z czego wypłacać emerytury. Zaszkodzimy jednak sobie, ponieważ nasza emerytura będzie niższa. Dlaczego? Otóż decyzja o posiadaniu dziecka ma swoją „cenę”. Ekonomiści używają trochę brutalnego pojęcia „cena dziecka”. W skład tej ceny wchodzą też tzw. utracone korzyści. Kobieta, która urodzi dziecko i pójdzie na urlop macierzyński, zostanie w domu z dziećmi nawet kilka lat. Nie buduje wtedy tej części swojego ludzkiego kapitału, który jest potrzebny w karierze zawodowej. Również po powrocie do pracy inwestuje w dwa typy ludzkiego kapitału. W ten, który wiąże się z zaangażowaniem w pracę, oraz ten, który wiąże się z zaangażowaniem w domu w opiekę nad dziećmi. A im więcej kobieta ma dzieci, tym więcej inwestuje w ten drugi typ kosztem tego pierwszego. Dlatego wolniej awansuje w pracy. Dlatego czasem nawet przez całe życie zawodowe ma niższą płacę – w rezultacie niższą emeryturę[4].

 

Zwrócić należy również uwagę na powszechne przekonanie, że realną wartość ekonomiczną ma jedynie praca zarobkowa, w przeciwieństwie do pracy związanej z wychowaniem dzieci oraz wykonywanymi przy tej okazji pracami domowymi. Tymczasem zatrudnienie opiekunki dla dziecka oraz pomocy domowej, wiąże się z regularnym – miesięcznym, niemałym wydatkiem, którego można uniknąć, jeśli te czynności są sprawowane przez jednego z rodziców, którym w praktyce najczęściej jest matka. W sporządzonym, przez Pełnomocnika Rządu do Spraw Polityki Demograficznej, projekcie Strategia Demograficzna 2040[5] czytamy: Rodzice wykonując czynności opiekuńcze nad dziećmi poświęcają na nie czas i wykonują określony szereg czynności. Jest zatem możliwe i zasadne, by dokonać wyceny wartości tych prac. W rodzinach z dzieckiem poniżej 3. roku życia wartość pracy domowej matek jest szacowana miesięcznie na 5 809 złotych, ojców 4 309 złotych. Największą jej część stanowi opieka nad dziećmi, która wynosi dla matki 4 329 złotych. W rodzinach z większą liczbą dzieci wartości pracy rodziców są większe niż w rodzinach z mniejszą liczbą potomstwa. Dużo wyższa wartość pracy domowej tych matek uwidocznia się we wszystkich grupach prac domowych, a w szczególności w pracach opiekuńczych. Praca opiekuńcza związana z pracami domowymi wnosi istotną wartość do gospodarki i społeczeństwa. Analizy światowe oceniają wartość prac domowych od 10% do 50% PKB, w Polsce w roku 2004 była szacowana na 28,8% PKB. Mimo to, rzadko praca ta w odbiorze społecznym, posiada taką samą wartość i prestiż jak praca płatna. Nie jest ona także w żaden sposób rozpoznawana, jako miejsce nabywania nowych umiejętności, mimo że kobiety pracujące w domu nabywają szereg kompetencji, właściwych dla 25 rożnych zawodów.

 

Pomimo przytoczonych wyżej danych, obecnie kobiety, która rezygnują z kariery zawodowej, by poświęcić swój czas i energię na wychowanie dzieci, wciąż znajdują się w na wiele gorszej pozycji, pod względem zabezpieczenia emerytalnego, od osób pracujących zarobkowo. Wykonywanie czynności opiekuńczych nad własnymi dziećmi oraz wiążących się z tym prac domowych, nie znajduje odpowiedniego odzwierciedlenia w budowaniu stażu emerytalnego i gromadzeniu kapitału, przekładającego się na wysokość przyszłej emerytury.

 

Dla porównania, praca zawodowa niani wiąże się z wynagrodzeniem ekonomicznym, odprowadzaniem składek emerytalnych i budowaniem tym samym stażu emerytalnego mającego wpływ na wysokość przyszłej emerytury. Ta sama praca kobiety, tyle że we własnym domu, nie jest zaś honorowana i to pomimo tego, że z punktu widzenia dziecka, jego rozwoju, relacji rodzinnych, niewątpliwie o wiele bardziej pożądaną sytuacją jest ta, w której pieczę nad nim sprawuje jego biologiczny rodzic niż choćby dziadkowie, nie mówiąc już o osobach obcych.

 

Należy również przypomnieć, że dzieci, które matka rodzi i wychowuje, są także dziećmi ich ojca. Robi to zatem we wspólnym interesie obydwojga rodziców. Co za tym idzie, jako niesprawiedliwa jawi się sytuacja, w której tylko matka ponosi tego negatywne, emerytalne konsekwencje.

 

Poza tym, nie budzi wątpliwości, że niezależnie od wychowania dziecka, to wyłącznie matka jest narażano na przerwę w zatrudnieniu, nabywaniu doświadczenia i kwalifikacji zawodowych, w związku z okresem ciąży i porodem oraz rekonwalescencją i dochodzeniem do sił po porodzie.

 

Uprawnienia kobiet związane z rodzicielstwem w Polsce

 

Wśród funkcjonujących dziś w Polsce przepisów, zapewniających kobietom, po osiągnięciu wieku emerytalnego, gratyfikację z tytułu urodzenia dzieci, wymienić można ustawę z dnia 31 stycznia 2019 r. o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. Ustawa ta pozwala kobiecie – która (przy spełnieniu szczegółowych warunków dot. m. in. posiadania centrum interesów osobistych lub gospodarczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez okres co najmniej 10 lat) urodziła i wychowała co najmniej 4 dzieci oraz nie nabyła prawa do emerytury, lub przysługująca jej emerytura jest niższa od najniższego świadczenia emerytalnego – pobierać świadczenie w wysokości najniższej emerytury.

 

Oczywiście trzeba również wspomnieć o zasiłku macierzyńskim, przysługującym osobom pracującym zawodowo oraz o świadczeniu rodzicielskim[6] (tzw. „kosiniakowe”), przysługującym osobom niepozostającym w zatrudnieniu, a także o finansowaniu składek na ubezpieczenia społeczne kobiecie pobierającej zasiłek macierzyński, zasiłek chorobowy w okresie ciąży oraz przebywającej na urlopie wychowawczym[7].

 

Rozwiązania te, choć z pewnością należy ocenić je pozytywnie, nie rekompensują kobiecie poświęconych lat potencjalnej kariery zawodowej, które pozwoliłby jej na szybszy awans zawodowy i związane z tym wyższe wynagrodzenie oraz możliwość samodzielnego odkładania części zarobionych pieniędzy np. w ramach indywidualnych kont emerytalnych (IKE) oraz indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Poza tym możliwość finansowania składek z budżetu państwa osobom przebywającym na urlopie macierzyńskim, rodzicielskim i wychowawczym dotyczy wyłącznie osób pozostających w stosunku pracy lub prowadzących działalność gospodarczą.

 

Możliwe rozwiązania

 

Jedną z koncepcji, która w pewnym stopniu miałaby zaradzić przedstawionym wyżej problemom, jest propozycja zmian w systemie ubezpieczeń społecznych, obecna już w polskiej debacie publicznej, nazywana: „alimentacyjnym systemem emerytalnym”. System ten polega na powiązaniu wysokości emerytury rodziców z liczbą posiadanych dzieci, ich przyszłymi dochodami, względnie z wysokością odprowadzanych przez nie składek emerytalnych. Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, że sprawiedliwe jest uzależnienie wysokości emerytury od liczby posiadanych dzieci, skoro wkład osobisty i finansowy włożony w ich wychowanie, z jednej strony ogranicza możliwości zarobkowe rodziców, zaś z drugiej, ze składek odprowadzanych przez dorosłe już potomstwo finansowane będą emerytury przyszłych pokoleń. Przeciwnicy obawiają się, że tego typu rozwiązanie powiększyłoby nierówności społeczne, podnosząc, że dochody jednostki w dużej mierze wynikają z zamożności rodziny, z której się wywodzi, przez co dodatkowo wzrosłyby świadczenia bogatszych emerytów.

 

Innym rozwiązaniem mogłoby być finansowanie składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe ze środków publicznych tym rodzicom, którzy rezygnują z pracy zarobkowej, by poświęcić się wychowaniu dzieci[8]. Tego typu rozwiązanie wiąże się jednak z dodatkowymi nakładami z budżetu państwa i nie rekompensuje w pełni „gorszej” – pod względem uprawnień emerytalnych – sytuacji rodzica rezygnującego z zatrudnienia, w porównaniu z rodzicem podejmującym w tym czasie pracę zarobkową.

 

Propozycją, która mogłaby zaradzić temu problemowi mogłaby być tzw. „wspólna emerytura”. Rozwiązanie to miałoby na celu ograniczenie negatywnych konsekwencji w budowaniu stażu emerytalnego oraz gromadzeniu kapitału mającego wpływ na wysokość przyszłej emerytury, jakie w przypadku kobiet wiążą się z przerwą w zatrudnieniu lub rezygnacją z niego, w związku z ciążą i macierzyństwem. Dzięki niemu przyszłe emerytury pobierane przez każdego z rodziców byłyby na zbliżonym poziomie lub co najmniej ich wysokość byłaby mniej zróżnicowana. W praktyce mechanizm ten polegałby na zsumowaniu składek emerytalnych odprowadzanych przez obydwoje rodziców, od momentu przejścia przez kobietę, przy pierwszej ciąży, na zwolnienie chorobowe związane z ciążą lub na urlop macierzyński, do momentu złożenia wniosku o wypłacenie emerytury przez któregokolwiek z rodziców. Zsumowane składki za ten okres, na potrzeby obliczania wysokości emerytury, byłyby następnie dzielone na pół, a otrzymaną wartość uwzględniano by przy wyliczaniu emerytury za wskazany okres dla każdego z osobna. Mielibyśmy zatem do czynienia z czymś na wzór rozszerzonej wspólności majątkowej o składki emerytalne. Aby uchronić się przed patologicznymi sytuacjami, w których ojciec dziecka np. uchylałby się od pracy, można byłoby wprowadzić zastosowanie tego rozwiązania jedynie w tych przypadkach, w których suma składek odprowadzonych na konto emerytalne ojca dziecka w interesującym nas okresie, byłaby wyższa niż suma składek odprowadzonych na konto emerytalne matki.

 

Oczywiście przedstawiono tu jedynie zarys propozycji zmian, które podlegałyby dopracowaniu przy ewentualnych pracach legislacyjnych. Sama koncepcja wydaje się być jednak godna uwagi. Co równie istotne, niezależnie od aspektu ekonomicznego, „wspólna emerytura” mogłaby stanowić ważny czynnik podkreślający wartość wychowania dzieci i związanej z tym pracy, a zarazem zaprzeczający negatywnym stereotypom związanym z postrzeganiem osób podejmujących tego rodzaju aktywność jako „osób bezrobotnych” lub „nierozwijających się”. Niewykluczone, że rozwiązanie to stanowiłoby przy okazji czynnik wzmacniający wzajemną relację między małżonkami. W sytuacji bowiem, w której emerytura jednego z małżonków jest znacznie niższa, istnieje większe prawdopodobieństwo, że stanie się on w jakimś stopniu uzależniony finansowo, a nawet narażony na przemoc ekonomiczną ze strony współmałżonka pobierającego wysokie świadczenie. Z kolei w braku znaczącej dysproporcji w wysokości świadczeń, obydwoje małżonkowie byliby w większym stopniu od siebie zależni (a zarazem niezależni) finansowo, zaś suma ich emerytur pozwalałby na egzystencję na wyższym poziomie obojgu beneficjentom, prowadzącym wspólnie jedno gospodarstwo domowe. Dodatkowym atutem tego „wspólnej emerytury” jest fakt, że nie stanowiłaby ona obciążenia finansów publicznych, co może być ważnym argumentem przy podjęciu decyzji o wprowadzeniu jej w życie.

 

r.pr. Marek Puzio – analityk Centrum Prawa i Polityki Rodzinnej Ordo Iuris

 

 

 

Czytaj Więcej
Subskrybuj dziecko