Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
trzecia droga

trzecia droga

10.04.2024

Przesłanka zdrowia psychicznego furtką do aborcji na życzenie. Cykl „Aborcja – droga do narodowego horroru”

· „Konserwatywny” projekt ustawy przeciwko życiu nienarodzonych zaproponowany przez koalicję PSL i Polski 2050 zawiera szczególnie niebezpieczny zapis o przesłance do aborcji ze zdrowia psychicznego.

· W krajach, w których istnieje psychospołeczna przesłanka do aborcji jest ona głównym uzasadnieniem większości przypadków zabójstwa prenatalnego.

· Aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego jest próbą obejścia konstytucyjnego prawa do życia nienarodzonych. W ostatnich latach proponowali ją w mniej lub bardziej formalny sposób nie tylko Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak Kamysz, ale także Jarosław Kaczyński, Adam Niedzielski oraz Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek.

· W Hiszpanii, gdzie ograniczono prawnie przesłankę aborcyjną ze zdrowia psychicznego, a rozszerzono zakres aborcji na życzenie, dane pokazały, że “zdrowie psychiczne” kamuflowało rzeczywiste intencje kobiet, które po prostu “nie chcą być matkami”.

· W Wielkiej Brytanii dzięki aborcyjnej przesłance ze zdrowia psychicznego zabija się rocznie około 200 tys. dzieci, a aborcja do 24. tygodnia prenatalnej fazy życia dzieci jest traktowana jako “antykoncepcja awaryjna”.

· Parlament francuski w roku 2021 nie zgodził się na wprowadzenie aborcyjnej przesłanki ze zdrowia psychicznego uznając, że jest to zakamuflowana forma aborcji na życzenie bez żadnych ograniczeń (do samego porodu).  

 

Autor: Tomasz Rowiński 

 

Powrót do stanu sprzed wyroku tylko tymczasowy?

Szymon Hołownia deklaruje, że w kwestii regulacji dotyczących prawa do życia osób w prenatalnej fazie życia popiera – z pewnymi zmianami – powrót do stanu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Polityk ten ustawił się w ten sposób w pozycji tzw. umiarkowanego konserwatysty. Oczywiście można takie stanowisko uznać za “konserwatyzm” tylko wtedy, gdy zabójstwo prenatalne traktuje się jako rodzaj, owszem regulowanej, ale normy. W projekcie zaproponowanym przez Polskę 2050 i PSL – rzeczywiście, to prawda – nie ma aborcji na życzenie, co wydaje się być znaczącą różnicą, np. w porównaniu z projektami Lewicy. Podobne stanowisko zajmuje aktualnie były premier z Prawa i Sprawiedliwości Mateusz Morawiecki, który wprost zadeklarował, że popiera pomysł Trzeciej Drogi, by powrócić do tzw. kompromisu aborcyjnego. Można powiedzieć, że stanowisko “zabijać dzieci, ale nie za bardzo” stało się dominującym przekazem polityków aspirujących do bycia liderami politycznego centrum.

Jednak projekt ustawy, jaki przedstawiły partie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka Kamysza zawiera element – poza tym, że tak jak inne projekty liberalno-lewicowe pozostaje on niezgodny z Konstytucją – który jest tylko słabo zakamuflowaną furtką do praktycznie nieograniczonej aborcji na życzenie w przyszłości. “Projekt przewiduje, że minister zdrowia w drodze rozporządzenia określi szczegółowy tryb stwierdzania okoliczności dotyczących między innymi zagrożenia zdrowia lub życia kobiety, w tym ‘w szczególności zdrowia psychicznego’. Wymienienie zdrowia psychicznego wprost jest pewnym novum, które zapewne ma zmierzać do poszerzenia stanów faktycznych, w których dokonywana byłaby aborcja, lecz pod względem prawnym tak skonstruowany przepis nic nie zmienia. Aborcja z tzw. przesłanki psychicznej jest i pozostanie po ewentualnym uchwaleniu projektu niezgodna z prawem obowiązującym w Polsce” – pisali niedawno Łukasz Bernaciński i Magdalena Lis w swoim artykule “Wszystko albo nic. Głosowanie na śmierć i życie nad projektami ustaw proaborcyjnych” opublikowanym na stronie Instytutu Ordo Iuris.

Jest znamienne, że we Francji, gdzie mamy do czynienia z wysoką dostępnością aborcji i gdzie wykonuje się ich około 200 tysięcy rocznie przesłanka ze względu na “trudności psychospołeczne” nie znalazła wystarczającego poparcia w parlamencie, gdy w 2021 roku debatowano tam na temat tzw. „ustawy bioetycznej”. Uznano, że tego rodzaju propozycje są zakamuflowaną opcją na rzecz nieograniczonej aborcji na życzenie. Pomimo wpisania “prawa do aborcji” do konstytucji, takich rozstrzygnięć francuska klasa polityczna akurat nie chce. Tymczasem w Polsce przesłanka ze zdrowia psychicznego od kilku lat zaczyna być – w narracjach polityków, ale także Rzecznika Praw Obywatelskich – coraz jawniej głoszoną propozycją bypassu, dzięki któremu można ominąć prawo do życia, jakie przysługuje każdemu z nas – także chorym dzieciom w prenatalnej fazie życia. Tego rodzaju eugeniczną przesłankę z ustawy o ochronie życia wycofał w 2020 roku Trybunał Konstytucyjny.

„Gdy ciąża obarczona jest wadami letalnymi, zmuszanie kobiet do jej donoszenia może powodować zagrożenie dla ich życia, zdrowia i godności […]. W takim przypadku aborcja nie ma w żadnym razie charakteru ‘eugenicznego’, ale pozwala na wyeliminowanie sytuacji, którą można określić jako nieludzkie traktowanie kobiety” – pisał do marszałek Sejmu Elżbiety Witek w grudniu 2021 roku Rzecznik Praw Obywatela Marcin Wiącek. Ten sam rodzaj myślenia zaprezentował także minister zdrowia w rządzie PiS Andrzej Niedzielski, gdy zapowiadał powstanie zespołu do spraw opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży. „Prawo do aborcji działa zarówno w przypadku zagrożenia życia, jak i zdrowia, a oba te warunki traktowane są rozłącznie. Oznacza to, że ciążę można przerwać w przypadku, gdy zachodzi nawet jedna z tych przesłanek […]. To nie są tylko przesłanki związane ze zdrowiem fizycznym, ale także psychicznym” – mówił były już minister centroprawicowego rządu.

Bez wątpienia nie mamy tu do czynienia z przypadkowymi wypowiedziami. Podobną opinię wygłosił w maju 2021 roku w wywiadzie dla “Wprost” prezes PiS Jarosław Kaczyński: „Wśród możliwości dopuszczania aborcji jest furtka w postaci zdrowia psychicznego. Dla jednych jest to być może nie do przyjęcia, ale można z tego skorzystać”. Wobec powyższego nie dziwi, że posłowie lewicy określają Szymona Hołownię mianem konserwatysty – słowo to występuje w ich ustach w roli inwektywy – skoro głosi poglądy zbieżne z prezesem PiS. Jednak trzeba jednoznacznie powiedzieć, że stanowisko prezentowane przez polityków centrum i centroprawicy jest niczym innym jak próbą milczącego obejścia wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który kwestie zagrożenia dla życia i zdrowia matki interpretował „wąsko”. “Wąska” interpretacja ma cel i sens podstawowy: ogranicza wpływ subiektywnych czynników na decyzję o życiu lub śmierci dziecka. Wynika ona także z określonego uhierarchizowania dóbr prawnych.

Aborcja nie jest terapią

Warto przy tej okazji zacytować trzy fragmenty z analizy Katarzyny Gęsiak i Marii Robenek zatytułowanej “Zagrożenie zdrowia psychicznego kobiety ciężarnej jako jako przesłanka legalizująca aborcję”.

Po pierwsze: „Z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego wynika, że każdy wypadek ograniczenia prawnej ochrony życia ludzkiego – w stosunku do standardów ogólnych – musi być traktowany jako środek o charakterze ostatecznym.”

Po drugie: „Już w roku 1997 Trybunał Konstytucyjny przesądził również, że „zdecydowanie nieakceptowane w demokratycznym państwie prawnym, (…) byłoby ograniczenie prawnej ochrony życia człowieka w celu ochrony dóbr lokujących się niżej w hierarchii konstytucyjnej, np. własności i innych praw majątkowych, moralności publicznej, ochrony środowiska czy nawet zdrowia innych ludzi”.” Zasadę tę Trybunał Konstytucyjny potwierdził w orzeczeniu z 30 września 2008 (K 44/07), wynika z niego, że “inne niż życie wartości konstytucyjne wymienione w art. 31 ust. 3 Konstytucji nie mogą być wykorzystywane do uzasadnienia ustawowego ograniczenia prawa do życia” (Gęsiak, Robenek, s. 10).

Po trzecie: „Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 39 wyraźnie stanowi, że „[p]odejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem.” Wyklucza to założenie a priori, że przerwanie ciąży może być kiedykolwiek traktowane jako „środek terapeutyczny”.”

Lekceważenie powyższych zasad może „doprowadzić de facto do sytuacji, gdzie każdą ciążę będzie można przerwać „na życzenie”, jeśli przekona się lekarzy, że jest ona dla kobiety źródłem psychicznego cierpienia, z którym ta sobie nie radzi” – jak trafnie pisała Agnieszka Golańska-Bault w tekście „Zakamuflowana legalizacja aborcji na życzenie”.

Przykład innych państw

Najbardziej przekonujące w sprawie tego jak działa aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego są przykłady wzięte z życia. W Hiszpanii do 2010 roku funkcjonowała ustawa, która pozwalała na aborcję do 12. tygodnia życia dziecka w przypadku czynu zabronionego, do 22 tygodnia życia dziecka w przypadku poważnych wad płodu, a także bez ograniczeń czasowych w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Ta ostatnia przesłanka dotyczyła także zdrowia psychicznego. W efekcie na 100 tys. aborcji rocznie, które wykonywano w Hiszpanii, 95 proc. było uzasadnionych przesłanką ze zdrowia psychicznego. W tych czasach kraj ten stał się celem tzw. turystyki aborcyjnej. Co ciekawe, gdy w 2010 roku skrajnie lewicowy premier Jose Zapatero podjął się nowelizacji ustawy decydującej o losie setek tysięcy dzieci, wprowadził on aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży, ale ograniczył możliwość zabijania dzieci ze względów psychologicznych do 22 tygodnia. Oczywiście to przerażająco późna faza ciąży dla jakiejkolwiek terminacji, jednak zmiana ustawy ujawniła rzeczywiste motywacje stojące za tysiącami aborcji. W 2022 roku przeprowadzono w Hiszpanii około 90 tys. aborcji, z czego 90 proc. było motywowane po prostu niechęcią do bycia matką. Tym w rzeczywistości była aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego.

W Wielkiej Brytanii aborcja została wprowadzona w roku 1967, choć nie jako prawo, ale na zasadzie pewnego rodzaju wyjątku. Dopuszczono wtedy zabijanie dzieci aż do 28. tygodnia ich prenatalnego życia po konsultacji z dwoma lekarzami. Termin legalności zabijania dzieci został cofnięty do 24. tygodnia w roku 1990 i taki pozostaje do dziś. Rządy Partii Konserwatywnej w XXI wieku starały się bezskutecznie wprowadzić aborcję na życzenie na wczesnym etapie ciąży, poprzez usunięcie obowiązkowych, choć w znacznej mierze fikcyjnych konsultacji z dwoma lekarzami. Równocześnie David Cameron zabiegał o ograniczenie terminu dopuszczalności przerwania ciąży do 20. lub 21. tygodnia prenatalnego życia dziecka. Nie to jednak jest tu istotne, choć warto pamiętać jakiego rodzaju degeneracji ulegli brytyjscy konserwatyści. W Wielkiej Brytanii corocznie “w drodze wyjątku” uśmierca się około 200 tys. dzieci, z czego – jak pisała cytowana już Agnieszka Golańska-Bault – 98 proc. jest uzasadnionych względami psychicznymi. Jednak względy psychiczne to furtka nie tylko do śmierci nie przeliczonej liczby ludzkich istnień, ale także do społecznej demoralizacji. Również w tych krajach, w których formalnie nie ma “prawa do aborcji”.

W 2019 roku na portalu pisma „The Spectator” ukazał się warty uwagi artykuł Rossa Clarka „Tragedia brytyjskiej epidemii aborcji”, w którym autor ten w krótkich słowach zobrazował jak w praktyce działa system przesłanki psychologicznej po wielu latach jej coraz bardziej swobodnego, stosowania. „Mamy 200 000 aborcji rocznie – pisał Clark – ponieważ skutecznie przeprowadzamy aborcję na żądanie. Jaka była pierwsza rzecz, którą lekarz rodzinny powiedział mojej żonie, kiedy odwiedziła przychodnię, by powiedzieć, że uważa, że ​​jest w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem? To było „czy chcesz dziecka?”. Terminacja ciąży jest usługą rutynowo oferowaną w Wielkiej Brytanii [...], jako wybór”. Dodajmy, Clark nie jest publicystą katolickim, czy nawet zasadniczo przeciwnym aborcji. Jest liberałem, który dostrzegł grozę domyślnej segregacji ludzkich istnień już w pierwszej fazie ich życia. Być może jednak najbardziej trafnie sytuację na Wyspach określi sam David Steel, w roku 1967 młody parlamentarzysta Partii Liberalnej, który był inicjatorem nowego prawa. W wywiadzie na czterdziestolecie „Abortion Act” powiedział, że nigdy nie wyobrażał sobie, by aborcja mogła stać się faktycznie „antykoncepcją awaryjną”. Osąd ten należy uznać za boleśnie trzeźwy i oskarżycielski, także dla samego Steela.

Brak wyobraźni, a w polskim przypadku brak świadomości społeczeństwa, co do procesów społecznych, jakie zaszły już w innych krajach, a także perfidia lub głupota „konserwatywnych” polityków, to wszystko może sprawić, że także w Polsce zacznie się prawdziwy aborcyjny horror, którego efektem będzie – sądząc po dynamice procesów demograficznych – zmierzch narodu polskiego, jaki znamy. To jednak sprawa drugorzędna wobec tej podstawowej: każdy, kto się począł, kto zaczął żyć, ma prawo żyć dalej, aż do swojego naturalnego biologicznego końca. I nie jest w naszej gestii, by zdecydować inaczej, nawet pod wpływem psychicznego cierpienia.

 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

 

 

Pozostałe teksty tego samego autora w ramach cyklu „Aborcja – droga do narodowego horroru”:

 

 

Czytaj Więcej
Ochrona życia

09.04.2024

Legalizacja aborcji domowych i szantaż finansowy wobec podmiotów leczniczych – projekt ustawy autorstwa Trzeciej Drogi

· Trzecia Droga, obok Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, to kolejne ugrupowanie polityczne, które jako priorytet potraktowało wdrażanie w Polsce postulatów aktywistów proaborcyjnych.

Czytaj Więcej
Ochrona życia

09.04.2024

Analiza projektu ustawy o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (druk sejmowy nr 223)

· Trzecia Droga, obok Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, to kolejne ugrupowanie polityczne, które jako priorytet potraktowało wdrażanie w Polsce postulatów aktywistów proaborcyjnych.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

05.01.2024

Dokąd biegnie Trzecia Droga?

· Diagnozy, wedle których Trzecia Droga będzie tracić poparcie, są przedwczesne. W grudniowym sondażu ta koalicja wyborcza zyskała w stosunku do wyborów, podczas gdy PiS, PO i Lewica zanotowały spadek poparcia.

· Ograniczone zaangażowanie liderów Trzeciej Drogi w popieranie niepraworządnych działań ministrów Sienkiewicza i Bodnara może spowodować gromadzenie się propaństwowych wyborców centrolewu pod sztandarem TD.

· Jeśli Trzecia Droga nie zamierza się rozpłynąć w niebycie jako przystawka PO, jej liderzy powinni przemyśleć programową ewolucję w stronę pozycji, którą można by określić mianem „centrowego suwerenizmu”.

· Prezydenckie ambicje Szymona Hołowni wymagać będą zbudowania szerokiej koalicji, która nie ograniczy się jedynie do sił centrolewu. Kwestia suwerenności wobec unijnej centralizacji powinna być traktowana przez polityków Trzeciej Drogi jako szansa na rozwinięcie własnej agendy politycznej. · Suwerenistyczne centrum w postaci TD byłoby dla Polski lepszym rozwiązaniem niż rozpychająca się dziś, także w centrum, radykalnie cyniczna PO zdecydowanie flirtująca z Lewicą.     

 

Skąd się bierze poparcie dla Trzeciej Drogi?

 

Wielu komentatorów życia politycznego, szczególnie po prawej stronie sceny debaty publicznej przewiduje, że radykalna, daleka od praworządności polityka nowego rządu Donalda Tuska spowoduje spadek poparcia dla partii, które przed wyborami stworzyły koalicyjne ugrupowanie, czyli Trzecią Drogę. Jak na razie jednak sondaże wcale nie potwierdzają takich opinii. Według badania United Surveys dla Wirtualnej Polski, opublikowanego 20 grudnia 2023 roku, Trzecia Droga zbliżyła się do poparcia społecznego na poziomie 20 proc. Nawet jeśli dane te są nieco przeszacowane, wzmocnienie pozycji PSL i partii Szymona Hołowni Polska 2025 jest zauważalne. Nie jest to też wcale bardzo zaskakujące i warto napisać, dlaczego.

 

W opublikowanej 1 stycznia 2024 roku w mediach społecznościowych prognozie politycznej na rozpoczynający się rok, Marek Wróbel - prezes Fundacji Republikańskiej napisał m.in. „partia Hołowni szybko rozczaruje tych, którzy głosowali z rozsądku, licząc na uspokojenie debaty i obyczaju. PSL też może nie mieć łatwo”. Kilka dni wcześniej ten sam autor zanotował: „Tak jak przez parę lat kłóciłem się z tymi, co twierdzili, że ‘Hołowni już nie ma’, tak teraz uważam, że na Polskę 2050 powoli przychodzi kres. Spełniła rolę, już jest niepotrzebna, straciła odmienność. Platforma ją zje. Chyba, że w ciągu roku, maks. 2, będą nowe wybory”.

 

Z innego wpisu można wywnioskować, że, według szefa Fundacji Republikańskiej, dzisiejsza popularność Trzeciej Drogi jest pokłosiem popularności, którą Szymon Hołownia zyskał, jako marszałek Sejmu, gdzie zręcznie wcielił w życie umiejętności zebrane przez lata pracy przed kamerą w roli prowadzącego programy telewizyjne. Grudniowe rekordy oglądalności obrad Sejmu, niższa izba parlamentu zawdzięcza, w pewnym przynajmniej stopniu, widowiskowemu podejściu do swoich obowiązków przez lidera Polski 2050. Wedle diagnozy Marka Wróbla, popularność ugrupowania dawnej gwiazdy TVN, a także autora masowo czytanych książek religijnych może skończyć się razem z wypaleniem zainteresowania, jakie budzi nowy, brawurowi styl, w którym prowadzi on obrady. Wtedy rzeczywiście utrata stricte politycznej odmienności może kosztować Szymona Hołownię, Polskę 2050, a pośrednio także PSL i Władysława Kosiniaka Kamysza utratę kontroli nad życzliwym im elektoratem.

 

Tego rodzaju rozwój wypadków nie może być z góry odrzucony. Jednocześnie nie da się wykluczyć, że mamy do czynienia z zupełnie innym mechanizmem, który wiąże się z głębszymi nastrojami jakie panują wśród elektoratu niechętnego partii Jarosława Kaczyńskiego. Przewidywania Marka Wróbla stanowią jeden z wariantów korzystnego dla prawicy rozwoju wypadków, który oznaczałby jakiś rodzaj dekompozycji obozu rządzącego. Warto jednak rozpatrywać także scenariusze, które dają znacznie gorsze perspektywy nie tylko dla prawicy, ale - co ważniejsze - polskiej suwerenności.

 

Pozytywne dla strony konserwatywnej scenariusze przyjmują, że część wyborców, którzy zagłosowali na polityczne centrum - w postaci Polski 2050 i PSL - z czasem zobaczy, że nie ma alternatywny dla duopolu, który tworzą PiS oraz partie obecnej koalicji rządzącej - także te należące do Trzeciej Drogi. W konsekwencji niektóre sektory elektoratu miałyby przerzucić swoje głosy na partie dominujące. Jednak w większości grupa ta uległaby demobilizacji, która jest zjawiskiem częstym, gdy po procesie wielkiej mobilizacji następuje rozczarowanie jej efektami. W konsekwencji centrolew traciłby znaczą liczbę wyborców, a scena polityczna wróciłaby do sytuacji względnie stabilnej przewagi centroprawicy. Oczywiście przy założeniu, że formacja Jarosława Kaczyńskiego byłaby zdolna do zachowania jedności, a także pozyskiwania wyborców wśród nowych roczników Polaków wchodzących w metrykalną dorosłość.

 

Żądza rewanżu obecnej opozycji

 

By jednak zweryfikować spekulacje dotyczące przyszłości, warto zerknąć do danych socjologicznych. Szef Fundacji IBRIS Marcin Duma na swoim profilu w mediach społecznościowych opublikował 21 grudnia 2023 roku ciekawe wyniki badań pokazujące samopoczucie psychiczne wyborców w Polsce w odniesieniu do rządów Zjednoczonej Prawicy. Wśród wyborców dawnej opozycji 52,6 proc. uważało, że rządy PiS były „zdecydowanie upokarzające”, dla 26,6 proc. były „raczej upokarzające”. Analogicznie „zdecydowane upokorzenie” czuło 39,8 proc. niezdecydowanych, a „raczej upokorzonych” było w tej grupie 28,8 proc. Wniosek z tych badań można streścić w trzech krótkich zdaniach, których użył Duma: “Czas Odwetu. Czas Zemsty. Czas Zapłaty”.

 

W dłuższym fragmencie opublikowanego komentarza do powyższych wyników czytamy: “dziś wyborcom opozycji wystarcza odzyskana kontrola na rzeczywistością. Świętowanie tego faktu polega przede wszystkim na upokorzeniu i przemocy symbolicznej (Bourdieu) wobec tych, którzy ich pozbawiali tego poczucia przez ostatnie 8 lat”. Z badania, którego wyniki przedstawił Duma, wynika, że w nastrojach społecznych, jakie zapanowały po wyborach w elektoracie dawnej opozycji, dominuje irracjonalna chęć rewanżu za dyskomfort psychiczny, który odczuwali. Poczucie upokorzenia, to coś innego niż zła ocena własnej sytuacji materialnej lub sytuacji materialnej kraju lub negatywna ocena polityka wewnętrznej czy też międzynarodowej. Doświadczenie upokorzenia nie odwołuje się bowiem do realnej oceny zjawisk politycznych, ale raczej do tego, jak postrzegamy samych siebie, także jako naród, i do tego, jak chcielibyśmy być postrzegani, przez np. strategicznych partnerów naszego kraju.  

 

Ten rodzaj irracjonalnego podejścia przekłada się nie tylko na społeczną gotowość do stosowania odwetu, ale także na lekceważący stosunek znacznej części obywateli do podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Tego rodzaju zależność potwierdza sondaż UCE Research dla portalu Onet.pl, opublikowany 2 stycznia 2024 roku, w którym zadano respondentom następujące pytanie: "Czy popierasz metody stosowane przez nową władzę w zakresie przejęcia mediów publicznych?" Wyniki, w pewnym przynajmniej zakresie, można uznać za analogiczne do tych dotyczących poczucia upokorzenia. Aż 84 proc. wyborców PO popiera niepraworządne metody ministra Bartłomieja Sienkiewicza, zastosowane w czasie przejmowania TVP. Jeśli chodzi o wyborców Lewicy, działania Sienkiewicza podobają się aż 75 proc. z nich, a w przypadku Trzeciej Drogi, jest to nieco mniej, ale wciąż 65 proc. wyborców. Ten ostatni wynik otwiera interesującą drogę interpretacyjną, jeśli chodzi o zachowanie wyborców Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, a także pozwala zrozumieć, dlaczego Trzecia Droga zyskała tak znacznie w niedawnym sondażu poparcia wyborczego (według United Surveys mamy do czynienia ze skokiem z 16 proc. do 19,1 proc).

 

Perspektywa rozwoju dla Trzeciej Drogi

 

Po pierwsze, elektorat Trzeciej Drogi, podobnie jak i cały elektorat dawnej opozycji, nie chce powrotu PiS do władzy, ale - po drugie - cechuje go mniejszy radykalizm. Nie jest to zaskakujące - mówimy o koalicji, której cały niemal program zawarty był w nazwie Trzecia Droga. Szczere lub nie hasło „trzeciej drogi” było propozycją dla tych tzw. umiarkowanych wyborców, którzy już przed wyborami odczuwali zmęczenie pogłębiającą się polaryzacją pomiędzy PiS oraz PO i chcieli dać temu wyraz. Niezależnie od tego, jaką realnie politykę dziś prowadzą Hołownia i Kosiniak-Kamysz, uzyskali oni znaczne poparcie w wyborach. Sondażowy wzrost może oznaczać, że sam potencjał zakończenia rządów duopolu jest dla części obywateli atrakcyjny. Choć prawicowi komentatorzy przeważnie odbierają milczenie obu liderów Trzeciej Drogi jako poparcie dla metod Tuska i Sienkiewicza, nie znaczy to, że tak samo jest ono interpretowane w szeregach wyborców centrolewu.

 

Nietrafna wydaje się spotykana dość często po wyborach opinia, że to elektorat Trzeciej Drogi już dziś zaczyna dawać znaki niezadowolenia. „Umiarkowani” mieliby być rozczarowani faktem, że Hołownia i Kosiniak-Kamysz okazali się niczym więcej niż przystawką Tuska. To jednak prawicowy punkt widzenia. W obozie centrolewu przekonanie o potrzebie odsunięcia PiS od władzy było i jest powszechne, pewien niepokój budzą tylko metody. Tymczasem elementy rozczarowania są zauważalne raczej wśród wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy być może w jakimś niewielkim odsetku są dziś zaskoczeni radykalizmem działania nowego rządu i np. tym, jak „przywracana” jest praworządność. Jak to wygląda w sondażu United Survey? PO straciło 0,4 proc. poparcia od wyborów, Lewica straciła 1,3 proc. a PiS aż 2,2 proc. Można by zatem powiedzieć, że zaistniało zjawisko, które warto określić mianem „antypremii wyborczej”. Czego dotyczy ta „antypremia”? Wydaje się, że politycznego radykalizmu, który prowadzi do umocnienia polaryzacji. W zestawieniu z trwającymi w zwarciu politykami PO i PiS, w zestawieniu ze skrajnymi zapowiedziami działań formułowanymi przez lewicowych polityków, którzy weszli do rządu, Trzecia Droga względnym brakiem zaangażowania w tworzenie politycznego napięcia buduje swoją pozycję centrum poza duopolem. Co więcej, wydaje się, że styl Szymona Hołowni, żartującego w czasie obrad Sejmu ze źle znoszących porażkę posłów PiS, jest oczekiwaną przez pewien sektor wyborców, ludyczną formą rewanżu na zepchniętej do opozycji centroprawicy. Jakby na to nie patrzeć, z perspektywy dobra państwa są to niewinne gry słowne w porównaniu z działaniami jakie prowadzą ministrowie Sienkiewicz i Bodnar.

 

W efekcie Trzecia Droga może się zatem stać ugrupowaniem, do której swoje poparcie będą transferować wyborcy odrzucający prawicę, ale jednocześnie zaniepokojeni postępującym demontażem instytucji państwa przez „silnych ludzi” Tuska. Może mieć to dobry wpływ na retorykę polityczną tego ugrupowania, które dziś jest siłą bez programu, a jedynie z potencjałem. Warto przypomnieć, że w czasie kampanii postulaty Trzeciej Drogi przeszły ewolucję od pozycji solidarystycznych, prospołecznych do liberalizmu ekonomicznego bliskiego Konfederacji. Być może umiarkowany, ale jednocześnie propaństwowy centryzm będzie kolejną odsłoną politycznego życia TD? Mogłoby to oznaczać otwarcie nowej perspektywy dla obrony polskiej suwerenności wobec idącej niczym walec unijnej centralizacji.

 

Może taką właśnie drogę obierze Szymon Hołownia mający najprawdopodobniej ambicje, by zostać prezydentem Rzeczpospolitej. Co, jeśli jeszcze, w dodatku, Władysław Kosiniak-Kamysz miałby być po Donaldzie Tusku - domyślnie uciekającym znów do Brukseli - premierem o „łagodnych zamiarach”? Obaj będą realnie potrzebowali szerokiego elektoratu dla realizacji swoich planów. Zatem albo przekonają Polaków do głosowania na centrum, albo będą musieli przejąć któryś z radykalnych elektoratów duopolu. Otwartym pozostaje pytanie, czy w Trzeciej Drodze, szczególnie w Polsce 2050, która jest polityczną szalupą ratunkową dla wielu ludzi o poglądach liberalnych i lewicowych, może dojść do pozytywnego zwrotu w stronę postulatów obrony suwerenności Polski, zachowania złotego, autonomii militarnej i gospodarczej, stanięcia po stronie cywilizacji życia. Niewątpliwie potencjał polityczny Trzeciej Drogi nie odnalazł jeszcze swojej formy. Jeśli jej nie znajdzie, być może spełni się scenariusz kreślony m.in. przez Marka Wróbla, nie ma tu jednak żadnego determinizmu.

 

 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m.in. „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". 

 

Czytaj Więcej
Subskrybuj trzecia droga